czwartek, 12 marca 2015

linia czasu i ciało

Chyba najtrudniejsza rzecz, to żyć tu i teraz, czyli tu gdzie nasze ciało. Czy to w ogóle jest możliwe? Przecież musimy też myśleć o przyszłości czy wspominać przeszłość. Wszystko, co związane z emocjami bardzo nas  "dotyka"  W radzeniu sobie z przyszłością często biorą udział dwie strategie - prokrastynacja- odwlekanie by w nią  nie wchodzić...i  martwienie się czyli złudny mechanizm, ze jak się o nią zamartwię, to wszystko będzie dobrze.Martwienie się o nią, daje złudny mechanizm kontrolowania jej.
Mamy umysł, podobno bez granic, który myśli, analizuje, planuje, potrafi tworzyć obrazy, refleksje, dokonywać wglądu i wspominać....itd Główny problem  związany z przeszłością, to żal, który można nazwać zamartwianiem się  do tyłu... np. szkoda, ze się skończyło, szkoda, że się nie zdarzyło, mogłem zrobić inaczej, dlaczego tego nie zrobiłem? a dlaczego rodzice tak postępowali? itd i itp... Oddawanie  energii sprawom z  przeszłości powoduje jej spadek w teraźniejszości - jak to huna mówi -  a przecież moment mocy jest teraz!  a energia podąża za uwagą. Im bardziej wchodzę w psychologią i w psychikę ludzką, czy to swoją czy klienta, to nabieram przekonania, że stary system huny zawiera wszystko, co o psychice trzeba wiedzieć a współczesna psychologia nawet jeszcze nie dogania tych informacji o czym kahuni wiedzieli już dawno. Dobrze, że znalazł się taki człowiek jak Max Freedom Long, ktory poświecił swoje życie na zgłębianiu tej wiedzy. Niestety misjonarze skutecznie  zamknęli usta i zniszczyli tę kulturę. Max, jak sam pisze był nauczycielem a nie żadnym magiem. Zainteresował się wiedzą po tym, jak zobaczył na własne oczy, że stara Hawajka " naprawiła" w mgnieniu oka złamaną nogę jakiemuś człowiekowi. Warto przeczytać jego książki. Coś dziwnego jest w naszym katolickim społeczeństwie. Wierzą w Jezusa, Boga, czytają biblię a  ze współczesnych " cudów" czy uzdrowień się śmieją.
Od 7 lat bardzo niesystematycznie pracuję sama ze sobą taki " ezoterycznymi"  metodami i ze zdziwieniem odkrywam, ze to działa.Zauważam też, że sama się  trochę tego boję.  Zaczęło się od długiego  leżenia po złamaniu dwóch kości prawej nogi  i to tak śmiesznie, że jedno złamanie było na dole w miesjcu bardzo trudnym do wygojenia  a druga, cienka  kość  na samej gorze. Złożyli nogę ( po tygodniu od złamania) i  lekarz oznajmił, że złamania u góry  nie składali - ale to nie szkodzi bo ta kość  nie musi być zrośnięta.  Nie będę opisywać całej historii ale do dziś widzę minę lekarza, który z niedowierzaniem ogląda dwa zdjęcia rentgenowskie i pyta- ale jak to? jak to się zrosło? Drugie zdziwienie wyraziła pani dr na rehabilitacji  - ma pani wyjątkowe szczęście   -ludzie po złamaniu w tym miejscu najczęsciej mają tę nogę niekształtną i często opuchniętą a nawet krótszą. . Po mojej  nie widać, ze kiedyś było takie  poważne spiralne  złamanie. 
To co mnie blokuje przed całkowitym wejściem w  "cuda"  to wiedza akademicka, ta uznana i ta powszechnie szanowana. To system dozwolonych przekonań. Tego co wypada głosić i tego co nie wypada głosić.   Może to dobrze, że mam wiedzę akademicką, ponieważ  podchodzę do wszystkiego z dużą dozą rozsądku, z wątpliwościami i ze sprawdzaniem na sobie,  bez zbędnego fanatyzmu ale jednak otwarta na nowe.  Jednak przełamywanie starych schematów czy innych blokad wymaga jakiejś dozy  "samozaparcia." 
Robiąc następne Studium za duże pieniądze, uznane przez nasze państwo i system nabywam teoretyczną wiedzę a praktycznej bardzo mało. Ze  zdziwieniem odkryłam, ze stosuję od dawna terapię schematów i nawet nie wiedziałam, ze to się tak nazywa. Często teorie psychologiczne opisują  też to, co my praktycy- terapeuci  za pomocą intuicji robimy, czy sami wypracujemy na drodze intuicji.
  Aby być   dostosowanym do społeczeństwa,  należy podążać drogą uznaną przez większość.  Już w szkole   ocenia i nagradza  się  nas za posłuszeństwo a nie za samodzielne myślenie czy włożony wysiłek. Tragedią jest to, ze niektórzy ludzie nigdy nie zaczynają myśleć samodzielnie i prawdy ciągle szukają na zewnątrz siebie a nie wewnątrz.  Ba! nawet boją się myśleć inaczej niż nakazuje schemat. Biedna Szymborska nie zaliczyła  interpretacji swojego wiersza :) System uczenia i certyfikacji  kosztuje. Kolko się kręci- jak się nie zapłaci to można być uznanym za szamana. "Papier "-  dyplom, chroni przed prawem,  nawet  gdy popełniamy całą masę błędów.  Sami wykładowcy na szkoleniach  posiłkować muszę się  pomocami bo przecież nikt na pamięć nie zna tych  teorii a egzamin to wykuć, zdać, zapomnieć.
No dobra odbiegłam od tematu, chyba jakieś żale mi się włączyły :D
Umysł jest na tyle plastyczny, ze tak, jak przyczepia się  do przeszłości , to na tej samej zasadzie może przyczepiać się do przyszłości - co ja zrobię, gdy to nie wyjdzie? co będzie, gdy znowu będzie tak samo? co będzie jak ... ( celowo nie podaję przykładów, aby nie programować przypadkiem na jakieś " nieszczęście" ) zamartwianie się tym, co się nie zdarzyło w istocie blokuje energię i bardzo męczy. Martwienie się na zapas, współgra ze strachem. Strach czasami pomaga w działaniu ale gdy  go zbyt dużo,  blokuje działanie. Prokrastynacja natomiast  daje złudny mechanizm, ze mam  jeszcze dużo czasu. Osobiście najbardziej mnie mobilizuje " nóż na gardle" z jednej strony to dobrze, ponieważ działanie w stresie mnie napędza   a z drugiej strony to źle, ponieważ tracę pieniądze. Napędzanie się stresem to moje "błędne kolo"
  Martwienie się,  jest to  też   strategia  myślowa, co wraz z moimi klientami odkryłam.  Martwienie się zostaje nagrodzone, gdy to o co się martwiliśmy , nie spełnia się. Gdy  zmartwienie się nie spełniło, powstaje radość i błogość a gdzieś tam buduje się naiwnie przekonanie, ze to poprzez  myślenie o tym i zamartwianie się, zapobiegliśmy temu. Umysł niby przygotowuje się na wszelki wypadek, by potem nie być zaskoczonym. To ryzykowana strategia, ponieważ  istnieje coś takiego, jak samospełniającą się  przepowiednia.   Powstaje też  złudne przekonanie, że martwienie się pomaga. Ta strategia działa do czasu a potem przychodzi taki moment przemęczenia, ze organizm nie jest w stanie już udźwignąć tego zamartwienia, ponieważ staje się depresyjny  a nawet chory, ponieważ ciało słabnie.  Zamartwianie się  wprowadza ciało  w ciągły stres i z tego względu wydzielają się też określone substancje i dlatego mózg jest w ciągłym smutku, co dla niego nie jest zdrowe
Dlatego tak ważne są zmiany stanu emocjonalnego w bieżącym doświadczeniu by produkować zdrowszą przyszłość.  By dobierać i wybierać też inne strategie myślowe.   Wszelkie medytacje, relaksacje mają za zadanie osadzić człowieka( umysł, mózg)   w tu i teraz - w  ten spokój jaki mamy w danej chwili. W tę  ciszę, w której nie ma żalu ani zmartwień,  tylko błoga miłość do samego życia w tu i teraz prawie tak, jak teraz, gdy tu piszę:))) a Ty drogi czytelniku czytasz:)))
Pod  względem dobierania strategii i technik umysłowych jest bardzo dobre NLP, czyli neurolingistyczne programowanie,  ponieważ ten model rozpoznaje techniki stosowane przez ludzi, którzy robią coś dobrze, osiągają sukces i krotko mówiąc " małpuje " się tego  "człowieka"  by osiągać podobne wyniki co on, czy to w zdrowiu, czy to w życiu zawodowym czy osobistym,
.Co prawda NLP nie jest terapią ale nie żałuję tego ogromu pieniędzy, które włożyłam w ukończenie praktyka, mistrza i trenera NLP. Wzbogaciło to mnie i moj warsztat pracy.  Zresztą w końcu po namowach bliskich osób zdecydowałam  się  zrobić szkolenie i sprzedać wiedzę, którą zdobywałam przez  lata, za którą też  płaciłam i którą też sama  sobie wypracowałam. . Przyszła pora, iż sama mogę być  już nauczycielem.
Myślę też, że dobre zdrowie to czasami umiejętność łączenia psychiki z ciałem a czasami rozłączanie psychiki z ciałem a na pewno takie działanie, które zapewniają swobodny przepływ energii,  czyli bycie elastycznym i ciągle  wychodzenie  poza swoje schematy by ciągle tworzyć następne. Jeżeli obserwuję uważnie swój dialog wewnętrzny, to mogę przypuszczać, co może czuć moje ciało czy też do czego może dążyć podświadomość, ponieważ cale życie poruszamy się zgodnie z naszymi emocjami - poruszamy się kierunku przyjemnym i uciekamy od tego co nieprzyjemne. .Może umysł czy dusza  jest wieczna, bez granic?  a ciało znajduje się w tu i teraz i  jednocześnie porusza się po  orbicie czasu niczym Ziemia wiruje dookoła słońca:D ot taka fantazja mnie naszła, ponieważ moja prokrastyncja, czyli  chorobliwe  odkładanie na później tego czego nie lubię  robić daje o sobie znać. Dlatego  prawdziwym  luksusem i szczęściem  w zyciu jest znaleźć równowagę,  by robić to,  co się lubi i być jednocześnie niezależnym finansowo.

poniedziałek, 9 marca 2015

Afirmacje działają...

Afirmacje można też nazwać „błędnym kołem”

W sensie niekorzystnym dla nas, "najlepiej": działają te nieświadome i te z ładunkiem emocjonalnym, np.:

-Nic mi się dzisiaj nie chce.

- mam dość wszystkiego.

-znowu do tej durnej pracy

- wszyscy mają mnie gdzieś.

- tak mi się nie chce wstać.

- ale jest głupi.

-ciągle mam za mało pieniędzy.

-ten świat jest niesprawiedliwy.

- życie jest do dupy.

-itp

Te zdania powyżej — chyba każdy z nas kiedyś wygłaszał lub czasami wygłasza dalej. Z tego jasno wynika, że każdy z nas sobie coś afirmuje:) Pytanie, co sobie afirmuję? Na czym moja uwaga jest skupiona? Tam gdzie moja uwaga, tam energia, tam moc.

Afirmacje to kreowanie rzeczywistości. Ważne jest tylko to, abyśmy kreowali świadome myśli, ponieważ myśli działają jak samospełniająca się przepowiednia — na zasadzie myśl-----> emocja-------> reakcja -------> strumień zdarzeń.

Dlatego, jeżeli narzekamy, myślimy negatywnie, to i przyciągamy do siebie takie, a nie inne rzeczy. Wcale nie jest łatwo przestawić się na kreację własnego życia, ale jest to możliwe. Tylko że to nie odbywa się tak, że cały dzień afirmujemy i mówimy sobie lub piszemy — np. jestem bezpieczny albo pieniądze do mnie płyną, a przy tym ni8c nie robimy i czekamy, jak po afirmacjach wszystko, co dobre na nas spłynie.

Najważniejsze w afirmacjach jest to, że każdy musi dopasować je do swojej semantyku i do swojego bieżącego doświadczenia. Jest to konieczne, aby samemu się nie oszukiwać a sama afirmacja (myśl) była tym ziarenkiem, która ten proces uruchomi w bieżącym doświadczeniu a włożona emocja (jak się będę czuł, gdy to już będzie) wcieli to w ruch.

Filmów na temat budowania afirmacji jest bardzo dużo. Ten, który tu przytaczam, mówi o metodologii afirmacji, co jest bardzo ważne.


niedziela, 8 marca 2015

mechanizm błędnego koła

To coś, co sabotuje nas w osiąganiu sukcesu, zdrowia czy wewnętrznej równowagi. Błędne koło sprawia, że występuje lęk przed lękiem, martwienie się o przyszłość i żal do przeszłości. Dopadają nas różne fobie i inne nerwice.

Po czym poznać, że tkwimy w błędnym kole?

- często niezadowolenie ze swojego życia

-ciągłe napięcie

- osłabiona koncentracja uwagi, a nawet zaburzone funkcje psychiczne

-egocentryzm, skupienie się na sobie

-paniczny lęk

-różnego rodzaju bóle — np. głowy, serca czy inne wędrujące tu i tam

-bezsenność

- poczucie, że stoję w miejscu.

- inne w zależności od indywidualnych skłonności

Jak powstaje błędne koło?

Najgorsze, że powstaje często poza świadomością i akt woli nie ma tu nic do rzeczy. Za zamkniętymi drzwiami naszej nieświadomości powstaje coś, co potem męczy i dokucza. Dlatego w leczeniu ważna jest akceptacja, brak poczucia winy, ponieważ jego powstanie było niezależne od nas. Ważne jest też uświadomienie sobie, że umysł płata figla i nie jest to stała część naszego istnienia.

Często zaczyna się od jakiegoś traumatycznego dla nas wydarzenia. Wypadek samochodowy, ciężka choroba, przemoc, gwałt itp. W skrócie można ująć to tak, coś nas wystraszy — np. jest noc, jedziemy autem, słuchamy przyjemnej muzyki, wspominamy fajne sprawy i nagle widzimy głowę sarny i jej oko. Nie ma czasu na żadną reakcję- słyszymy potężne bum, przód auta rozbity a my w szoku. Przygoda z nieprzyjemnym zdarzeniem zostaje zapisane w doświadczeniu — auto, ciemno, muzyka, wspomnienie, przeżycie, sarna, droga, huk, zgrzyt blachy, kolor, hałas, strach, smutek i wiele innych bodźców, które potem potencjalnie mogą uruchamiać napięcie czy lęk. Poza naszą świadomością może pojawić się lęk po usłyszeniu jakiegoś huku, ponieważ w umyśle uruchamia się tamten stan emocjonalny. Dana osoba nie rozumie, dlaczego pojawia się lęk, przecież obecnie nic się nie dzieje. Gdy nie uwolnimy się ze stresu tamtego zdarzenia, nie zostawimy go w przeszłości, to za każdym razem jadąc w nocy, możemy odczuwać lęk lub odczuwać taką fobię, ze wcale nie wsiądziemy za kierownicę. Lub też ten stres tak mocno wypieramy a on" wyłazi" w innej dziedzinie życia.

Aby sobie poradzić z nerwicą czy lękiem, należy przerwać błędne kolo. Ogólnie mówiąc złamać jego schemat. Osobiście błędne koło, nazwałabym ciągłym popełnianiem tego samego błędu, czyli używanie tej samej strategi w myśleniu i zachowaniu oraz nieskutecznej strategii w próbie poradzenia sobie. Kluczem poradzenia sobie z błędnym kołem jest często zmiana stanu emocjonalnego we wspomnieniu. Neurolingwistyczne programowanie nazwałoby to pracą z submodalnościami. Psychoterapia i różne jej nurty też mają swoje modele radzenie sobie z błędnym kołem. Modele psychoterapii mają jedną wadę — człowieka dopasowuje się do jakiegoś modelu. Dlatego podejścia integratywne, holistyczne mają tę zaletę, że można kreatywnie szukać rozwiązań patrząc na konkretnego człowieka, a nie na model, w którym on powinien się zmieścić. Oczywiście posiadanie jakiegoś modelu daje też strukturę i porządkuje chaos, ale też nie zawsze ta struktura jest potrzebna.

Posługując się dalej przykładem biednej sarenki, na samym początku należy się otrzepać i powiedzieć sobie koniec stresu. Świadomością słów dać hasło podświadomości, zatrzymać myślenie tragizujące, które podsyca fizjologiczną reakcję stresu. Oddychać i przywrócić równowagę ciału. Następnie należy wziąć się za wyobraźnię, a zwłaszcza pozbyć się takich myśli, co by było, gdyby.... czyli nie używać strategii myślowych po to, aby kreować coś, co się nie wydarzyło- czyli w myślach nie robić większego nieszczęścia niż jest faktycznie. Można nawet podziękować za małe nieszczęście, ponieważ lepsze małe niż duże. Potem zabieramy się za techniki pracy z wyobraźnią i działamy na siebie mentalnie.

Ostatnio na swojej skórze odczułam, co to znaczy szewc bez butów chodzi. Jeżeli pracujemy z kimś, kto daje instrukcje, możemy się w tym czasie wspaniale odprężyć i wykonywać różne ćwiczenia. Jeżeli instrukcję podajemy sobie sami, jest mniej komfortowo. Zdecydowanie lepiej, gdy mamy kogoś, kto nam pomaga. Niestety, długotrwały stres ogranicza możliwości samokontroli myśli, emocji czy zachowań. Dlatego im dłużej w sposób niewłaściwy borykamy się z czymś nieprzyjemnym, tym gorzej sobie radzimy. Sieć neuronalna tego błędnego koła jest solidnie utworzona. Dlatego też często zostawiamy z boku stare błędne koło, a w umyśle wytwarzamy sobie alternatywne i zdrowe koło. Pomaga nam w tym uwaga i sposób, w jaki nią kierujemy, pamiętając, ze energia podąża za uwagą.

Dlaczego lepiej pod czyimś kierunkiem? Przecież stomatologowi też ciężko samemu sobie leczyć swoje zęby, jak również mniej przyjemnie jest, wtedy kiedy sami się głaszczemy a bardziej przyjemnie, gdy ktoś nas głaszcze. Oczywiście, że ostatecznie sami sobie pomagamy, ponieważ sami musimy uruchomić swoja wyobraźnię czy nawet swoją chęć pomocy. Myślę, że tak naprawdę autoterapia jest trochę mitem, a my potrzebujemy nauczyciela, poczucia bezpieczeństwa i wskazówki. Dotarło do mnie z całą mocą, jak bardzo potrzebni są psycholodzy, terapeuci, ponieważ lepiej i szybciej jest z czyjąś pomocą. Oczywiście napisałam tu w wielkim skrócie i blogowy wpis przekracza możliwości przekazania czy pokazania jak radzić sobie z błędnym kołem.

Jest też taka technika, że opowiadamy o nieprzyjemnym zdarzeniu tak często, aż wspomnienie tego stanie się emocjonalnie obojętne. Najlepiej opowiadać jest o tym z pozycji obserwatora albo nawet osoby trzeciej.

Błędne koło tworzy się z uogólnień, często układanych w nieracjonalne i mało zdrowe przekonania, które często są niezależne od naszej woli i dodatkowo potem wpływają na emocje, czyli boję się tego, co może się stać i dlatego jestem ciągle napięty. Powstaje lęk przed lękiem.

Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, że to objaw "błędnego koła" a nie faktycznego zagrożenia. Czyli przeżywam atak błędnego koła i nie ma realnej sytuacji zagrożenia. To błędne koło sprawia, że odczuwa się lęk- można sobie go wizualizować w jakiś symbol, albo obraz i odsunąć go w umyśle bardzo daleko od siebie.

Drugi krok to uświadomienie sobie błędnego neuronalnego połączenia. To tylko odezwał się jakiś bodziec z błędnego neuronalnego połączenia. Całe szczęście, że mózg jest plastyczny i można w sposób świadomy wyrobić nowe połączenie. Odwrócenie uwagi w innym kierunku bardzo pomaga. Skierowanie uwagi na inny bodziec zmienia schemat. Czyli podążamy w innym kierunku niż tamto błędne połączenie, które prowadzi do lęku. Można sobie nawet uświadomić, ze mózg mnie oszukuje. Taka strategia bardzo pomaga w zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych.

Jakby nie było, przydaje się wiara, że są strategie, które mogą pomóc. Niestety, pomagają tylko wtedy, gdy się je zastosuje.

Należy pamiętać, że przekonanie, "że mi nic nie pomoże jest przykładem właśnie błędnego koła.

 przerwanie błędnego kola za pomocą świadomych myśli, ktore stale nalezy powtarzać aż wejdzie to na poziom nieświadomej kompetencji.