piątek, 31 października 2014

dlaczego nie a dlaczego tak..

Nauka twierdzi, że w lewej półkuli powstają słowa a w prawej półkuli obrazy. Pomiędzy półkulami musi być integracja, synchronizacja.

Dodatkowo nasza podświadomość jest taka, że pomija słowo nie. Słowo < nie&gt; jest domeną świadomości i ona go pojmuje, jak tez go używa.

Dla podświadomości nie ma czegoś takiego jak:

NIE -ŚCIANA

NIE -CHOROBA

NIE - DRZWI

NIE - IDŹ

NIE -TRZASKAJ

NIE -KRZYCZ

Ma to kolosalne znaczenie np.przy zdrowieniu. Jeżeli mówimy, nie chcę być chory, jaki to komunikat dla podświadomości?

Nie chcesz być chory ... W takim razie, czego chcesz? To, że nie chcesz być chory, nie jest dla podświadomości jednoznaczne z tym, że chcesz być zdrowy. Umysł świadomy to wie. Lewe półkula przetwarza słowa, a w prawej półkuli powstaje najpierw obraz. Jeśli mówimy — nie chcę być chory.......to w prawej półkuli powstaje obraz choroby i wszelkich skojarzeń, jakie słowo choroba niesie za sobą. To wszystko powstaje zarazem w naszej wyobraźni, a to z kolei wpływa na powstanie emocji. Choroba kojarzona jest z przykrymi emocjami np. strach, złość, żal. Powstanie takich emocji z kolei wpływa na tworzenie następnie przykrych myśli - tzw. błędne koło nerwicowe. Czyli wzrost stresu. Stres nie pomaga w radzeniu sobie z chorobą, a wręcz przeciwnie.

Czyli gdzie idę, dokąd zmierzam a nie gdzie nie idę, dokąd nie zmierzam.

Aby sygnał dla podświadomości i dla ciała był jasny i prosty, musi brzmieć - chcę być zdrowy. To też zasada formułowania celów, czyli tego do czego dążymy. Cel musi być jasno określony w pozytywie. Czego chcę, czego pragnę a nie, czego nie chcę.

Aby osiągać to, czego chcemy, należy jasno i wyraźnie to określić. Zwiększamy szansę, że się uda.

Czyli nie mówimy, np.:nie chcę oblać egzaminu,

tylko mówimy:) chcę zdać egzamin.

Np. możemy powiedzieć sobie — nie nauczę się tego do egzaminu. Często wielu ludzi tak się motywuje. Podświadomość nie bierze pod uwagę < nie&gt; i zostaje, nauczę się do egzaminu. W tym wypadku podświadomość dostała komunikat właściwy. Wielu ludzi ze strachu tak mówi, aby się motywować.

Dlatego, gdy do czegoś dążymy, gdy czegoś się chcemy nauczyć czy to zdobyć wiedzę czy umiejętności, albo gdy uczymy innych, to nie mówimy nie rób tego a tego...Zaraz przypomina mi się pewna matka, która zgłosiła się do mnie po tym, jak jej niespełna 15 letnia córka miała urodzić dziecko. Pytam matki, a uświadamiała pani córkę wcześniej? Ona na to, tak- mówiłam jej, aby nie zachodziła w ciążę. Jakby nie było, ta kobieta w wieku 34 lat została szczęśliwą babcią:)

Dlatego w wychowaniu dzieci ważne jest zwracać się do nich wprost, czyli mówić to, czego od nich oczekujemy, a nie w taki sposób, czego nie mają robić. Przetestowałam to z matkami. Wszystkie, które zmieniły np. taki komunikat " NIE TRZASKAJ DRZWIAMI" na taki " ZAMKNIJ CICHO DRZWI" twierdziły, że dzieci się bardziej słuchają, przestały trzaskać. Czasami nawet odkrywali, że jak mówili do dzieci, tylko tego nie rób np. nie zbieraj zabawek, to dzieci to robiły&gt;:) Taki komunikat działał z zaskoczenia, raz, a nie cały czas.

Często nastawienie na tak, jest nastawieniem na pozytyw, na otwartość, na swobodny przepływ energii, na rozwój. Nastawienie na nie jest negacją i nastawieniem się na opór, na zatrzymywanie energii. To fajnie widać jak komuś powiesz coś niezgodnego z jego mapą znanych mu poglądów. Automatycznie jest nie.

Mamy w zwyczaju dzielić swój czas na to, co muszę zrobić( powinności) i na to co chcę zrobić. Sami czujemy, że te powinności są na nie a to czego chcemy, jest na tak. W ten sposób fajnie widać, że nastawienie na < tak > jest lekkie, łatwe i przyjemne. Czasami tak zapędzamy się w opcji na nie, że nawet może dojść do takiej sytuacji, w której mówimy sobie — muszę wypocząć. Wypoczynek staje się powinnością, a powinności wydają się nam kojarzyć w wyobraźni jako obraz budzący nieprzyjemne uczucia. Dlatego, gdy w swoim umyśle zmienimy słowa,na chcę, mamy więcej energii, inny obraz w wyobraźni i inne odczucia. To jak wymiana jednego pliku na inny - muszę, na chcę. Niektórzy ludzie tak bardzo są nastawieni na nie, że często sobie mówią — powinnam być szczęśliwa...itp. Słowa są potęgą, dlatego warto sobie uświadomić, że używając słowa powinnam o szczęście( czyli miłe emocje albo spokój) trudno, ponieważ powinność w umyśle źle się kojarzy. Nadmienię, że dla podświadomości słowo szczęście- też nie wiadomo co znaczy. Ono zapewne ma znaczenie dla podświadomości.

Czyli albo zmienić powinności, albo je polubić.

Pozwolę sobie podważyć świętość......uważam, że 10 przykazań jest źle sformułowanych..

Po słowie następuje tworzenie wyobrażenia. Polecenie- nie kradnij, wywołuje obraz kradzieży. Nie jest to jednoznaczne z tym, że jak nie kradnij, to co? Obrazem myślowym tworzymy coś konkretnego w podświadomości, dla niej - zostaje kradnij. Uwaga skupia się na kradzieży, a nie na uczciwości. Energia podąża za naszą uwagą, czyli też za naszym słowem. ( ono tworzy plik — słowo, wyobrażenie, emocje, działanie)

Bądź uczciwy! Czyż nie brzmi to lepiej?

Myślimy słowami, a tworzymy obrazami. Tworzą się ścieżki neuronowe do wszystkiego, czego się uczymy. Słowo należy do świadomości a obraz do podświadomości. Ścieżka kradzieży a ścieżka uczciwości, to zupełnie inne drogi. Ta dualność to dwie strony tego samego medalu. Tylko którą przywołujemy słowem i obrazem?

Na koniec — nie chcę jechać w góry :)) Wiecie zatem, gdzie chcę?

p.s

politycy też często mówili, mówią czego nie nalezy robić. Tylko co z tego wyszło?

wtorek, 14 października 2014

ciemna strona bycia terapeutą

Myślę, że głównym celem terapii powinno być odzyskanie przez pacjenta zaufania do siebie, jak też to, aby kierował się swoim własnym emocjonalnym GPS i nie potrzebował więcej terapii, a po terapii radził sobie.

Terapeuta jednak robi tylko to, co potrafi i jak potrafi. Bycie dobrym terapeutą to wyzwanie. Dlatego chcąc być dobrym terapeutą należy mieć " trudnych " klientów. Należy znać też swoje ciemne strony, swoje cienie...

Ciągle się szkolę i ciągle wydaje mi się, że jeszcze nic nie wiem. To normalne.im więcej wiesz, tym bardziej masz świadomość, jak mało wiesz." Podziwiam" ludzi, którzy skończą jakiś jeden mały kurs, coś przeczytają i uważają się za wielkich specjalistów. Często takie wspaniałe rady dają:) zabierają się za pomaganie innym.... Skoro wiedzę zdobywam przez lata, racjonalnie wiem, że jednak coś wiem, wiem, że często pomagam...jest fajnie, jak się uda....ale, ciągle się trzeba uczyć i być na bieżąco z nauką.

Jest też mniej przyjemna strona zawodu terapeuty. Nie wszystkim mogę pomóc. Gdzieś „po kościach” czuję komu mogę pomóc a komu nie. Jeżeli nie mam wiary w to, że pacjent sobie poradzi, albo że moje kompetencje tu nie wystarczą, daję sobie spokój.

Mało fajną stroną tego zawodu jest to, że przez pacjenta można zostać zwyzywanym, albo nawet napadniętym, to ryzyko zawodowe. Z tym trzeba się liczyć. To też sprawdzian dla własnych emocji. To, że pacjent wyzywa lub atakuje fizycznie, najczęściej związane jest z jego zaburzeniami osobowości czy chorobą psychiczną. Przyjmuje się, że terapeuta jest bez zaburzeń i przeszedł terapię własną-:), ale praca nad sobą jest ciągle potrzebna. Superwizje są potrzebne. Zarówno terapeuta, jak i pacjent są dla siebie w jakiś sposób "lustrem".

Przez klienta, można też być "zwyzywanym", gdy np. nie dostarczymy klientowi opinii takiej, jakiej on potrzebuje, aby załatwił jakiś swój interes — sądowy, rentowy, dotyczący niepełnosprawności itp. Wymusza na nas odpowiednią opinię a terapeuta czy psycholog musiałby naginać fakty lub podawać rzeczy mało zgodne ze stanem faktycznym. Gdy pacjent jest w terapii można z nim to przerobić. Inaczej jest w sytuacji, gdy po latach zwraca się, aby dostać opinię dotyczącą aktualnego stanu psychicznego i sugeruje psychologowi, co w tej opinii powinien napisać. Odmowa wiąże się z tym, że psycholog mocno naraża się takiej osobie. Wtedy z pacjenta wychodzi to, co mocno ukrywa i najczęściej obraża i w wielkim poczuciu krzywdy odwraca się od psychologa. Często są to ludzie, którzy innych i siebie traktują przedmiotowo.

Obecnie jest tendencja taka, że z pacjentem postępuje się delikatnie, czyli empatia, życzliwość, brak ocen itp. Wszystko po to, aby pomóc i nie pogłębiać oporu. Myślę, że między innymi z tego względu obecnie w terapii nie stosuje się metody konfrontacyjnej, zwłaszcza w uzależnieniach. Jednak uważam, że nie należy wylewać dziecka z kąpielą i uznać, że metoda konfrontacyjna jest całkowicie „ be". Czasami nie ma wyjścia, bez techniki „ drzwiami w pysk” nie osiągniemy pożądanej zmiany. Oczywiście należy robić to z wyczuciem i gdy mamy głębokie przeświadczenie, że faktycznie to pomoże. Ten sam efekt może też można osiągnąć w inny sposób niż konfrontacja.

Czasami pacjent wymyśla sobie zaburzenia, ponieważ one mogą mu pomóc w sprawach sądowych, rentowych, niepełnosprawności itp. Niestety, psycholog nie jest od tego, aby tylko zadowalać pacjenta czy utwierdzać go w wymyślonych zaburzeniach. Najbardziej roszczeniowi są ci, co sami płacą i uważają, że mają prawo dyktować psychologowi, jaką opinię ten ma im wystawić. Chcąc pozostać w zgodzie ze swoim sumieniem, nie zawsze spełnia się zachcianki czy roszczenia pacjenta. To może skutkować tym, że pacjent zacznie obgadywać psychologa, trudno...ryzyko zawodowe. Z tym też należy się liczyć. Dlatego, zawierając kontrakt, należy brać pod uwagę wiele ewentualności.

Czy terapeuta ma ulegać manipulacją pacjenta w obawie przed tym, aby nie zostać zwyzywanym? Czy ma ulegać pacjentowi, aby ten nie wystawił mu złej opinii? Tylko dlatego, że płaci.

Oczywiście, że nie.