Chyba najtrudniejsza rzecz, to żyć tu i teraz, czyli tu gdzie nasze
ciało. Czy to w ogóle jest możliwe? Przecież musimy też myśleć o
przyszłości czy wspominać przeszłość. Wszystko, co związane z emocjami
bardzo nas "dotyka" W radzeniu sobie z przyszłością często biorą
udział dwie strategie - prokrastynacja- odwlekanie by w nią nie
wchodzić...i martwienie się czyli złudny mechanizm, ze jak się o nią
zamartwię, to wszystko będzie dobrze.Martwienie się o nią, daje złudny
mechanizm kontrolowania jej.
Mamy umysł, podobno bez granic, który
myśli, analizuje, planuje, potrafi tworzyć obrazy, refleksje, dokonywać
wglądu i wspominać....itd Główny problem związany z przeszłością, to żal,
który można nazwać zamartwianiem się do tyłu... np. szkoda, ze się
skończyło, szkoda, że się nie zdarzyło, mogłem zrobić inaczej, dlaczego
tego nie zrobiłem? a dlaczego rodzice tak postępowali? itd i itp...
Oddawanie energii sprawom z przeszłości powoduje jej spadek w
teraźniejszości - jak to huna mówi - a przecież moment mocy jest teraz!
a energia podąża za uwagą. Im bardziej wchodzę w psychologią i w
psychikę ludzką, czy to swoją czy klienta, to nabieram przekonania, że
stary system huny zawiera wszystko, co o psychice trzeba wiedzieć a
współczesna psychologia nawet jeszcze nie dogania tych informacji o czym
kahuni wiedzieli już dawno. Dobrze, że znalazł się taki człowiek jak Max Freedom Long,
ktory poświecił swoje życie na zgłębianiu tej wiedzy. Niestety
misjonarze skutecznie zamknęli usta i zniszczyli tę kulturę. Max, jak
sam pisze był nauczycielem a nie żadnym magiem. Zainteresował się wiedzą
po tym, jak zobaczył na własne oczy, że stara Hawajka " naprawiła" w
mgnieniu oka złamaną nogę jakiemuś człowiekowi. Warto przeczytać jego
książki. Coś dziwnego jest w naszym katolickim społeczeństwie. Wierzą w
Jezusa, Boga, czytają biblię a ze współczesnych " cudów" czy uzdrowień
się śmieją.
Od 7 lat bardzo niesystematycznie pracuję sama ze sobą
taki " ezoterycznymi" metodami i ze zdziwieniem odkrywam, ze to
działa.Zauważam też, że sama się trochę tego boję. Zaczęło się od
długiego leżenia po złamaniu dwóch kości prawej nogi i to tak
śmiesznie, że jedno złamanie było na dole w miesjcu bardzo trudnym do
wygojenia a druga, cienka kość na samej gorze. Złożyli nogę ( po
tygodniu od złamania) i lekarz oznajmił, że złamania u góry nie
składali - ale to nie szkodzi bo ta kość nie musi być zrośnięta. Nie
będę opisywać całej historii ale do dziś widzę minę lekarza, który z
niedowierzaniem ogląda dwa zdjęcia rentgenowskie i pyta- ale jak to? jak
to się zrosło? Drugie zdziwienie wyraziła pani dr na rehabilitacji -
ma pani wyjątkowe szczęście -ludzie po złamaniu w tym miejscu
najczęsciej mają tę nogę niekształtną i często opuchniętą a nawet
krótszą. . Po mojej nie widać, ze kiedyś było takie poważne spiralne
złamanie.
To co mnie blokuje przed całkowitym wejściem w "cuda"
to wiedza akademicka, ta uznana i ta powszechnie szanowana. To system
dozwolonych przekonań. Tego co wypada głosić i tego co nie wypada
głosić. Może to dobrze, że mam wiedzę akademicką, ponieważ podchodzę
do wszystkiego z dużą dozą rozsądku, z wątpliwościami i ze sprawdzaniem
na sobie, bez zbędnego fanatyzmu ale jednak otwarta na nowe. Jednak
przełamywanie starych schematów czy innych blokad wymaga jakiejś dozy
"samozaparcia."
Robiąc następne Studium za duże pieniądze, uznane
przez nasze państwo i system nabywam teoretyczną wiedzę a praktycznej
bardzo mało. Ze zdziwieniem odkryłam, ze stosuję od dawna terapię
schematów i nawet nie wiedziałam, ze to się tak nazywa. Często teorie
psychologiczne opisują też to, co my praktycy- terapeuci za pomocą
intuicji robimy, czy sami wypracujemy na drodze intuicji.
Aby być dostosowanym do społeczeństwa, należy podążać drogą uznaną przez większość. Już w szkole ocenia i nagradza się nas za posłuszeństwo a nie za samodzielne myślenie czy włożony wysiłek.
Tragedią jest to, ze niektórzy ludzie nigdy nie zaczynają myśleć
samodzielnie i prawdy ciągle szukają na zewnątrz siebie a nie wewnątrz.
Ba! nawet boją się myśleć inaczej niż nakazuje schemat. Biedna
Szymborska nie zaliczyła interpretacji swojego wiersza :) System
uczenia i certyfikacji kosztuje. Kolko się kręci- jak się nie zapłaci
to można być uznanym za szamana. "Papier "- dyplom, chroni przed
prawem, nawet gdy popełniamy całą masę błędów. Sami wykładowcy na
szkoleniach posiłkować muszę się pomocami bo przecież nikt na pamięć
nie zna tych teorii a egzamin to wykuć, zdać, zapomnieć.
No dobra odbiegłam od tematu, chyba jakieś żale mi się włączyły :D
Umysł jest na tyle plastyczny, ze tak, jak przyczepia się do przeszłości , to na tej samej zasadzie może przyczepiać się do przyszłości
- co ja zrobię, gdy to nie wyjdzie? co będzie, gdy znowu będzie tak
samo? co będzie jak ... ( celowo nie podaję przykładów, aby nie
programować przypadkiem na jakieś " nieszczęście" ) zamartwianie się
tym, co się nie zdarzyło w istocie blokuje energię i bardzo męczy.
Martwienie się na zapas, współgra ze strachem. Strach czasami pomaga w
działaniu ale gdy go zbyt dużo, blokuje działanie. Prokrastynacja
natomiast daje złudny mechanizm, ze mam jeszcze dużo czasu. Osobiście
najbardziej mnie mobilizuje " nóż na gardle" z jednej strony to dobrze,
ponieważ działanie w stresie mnie napędza a z drugiej strony to źle,
ponieważ tracę pieniądze. Napędzanie się stresem to moje "błędne kolo"
Martwienie się, jest to też strategia myślowa, co wraz z moimi
klientami odkryłam. Martwienie się zostaje nagrodzone, gdy to o co się
martwiliśmy , nie spełnia się. Gdy zmartwienie się nie spełniło,
powstaje radość i błogość a gdzieś tam buduje się naiwnie przekonanie,
ze to poprzez myślenie o tym i zamartwianie się, zapobiegliśmy temu.
Umysł niby przygotowuje się na wszelki wypadek, by potem nie być
zaskoczonym. To ryzykowana strategia, ponieważ istnieje coś takiego,
jak samospełniającą się przepowiednia. Powstaje też złudne
przekonanie, że martwienie się pomaga. Ta strategia działa do czasu a
potem przychodzi taki moment przemęczenia, ze organizm nie jest w stanie
już udźwignąć tego zamartwienia, ponieważ staje się depresyjny a nawet
chory, ponieważ ciało słabnie. Zamartwianie się wprowadza ciało w
ciągły stres i z tego względu wydzielają się też określone substancje i
dlatego mózg jest w ciągłym smutku, co dla niego nie jest zdrowe
Dlatego
tak ważne są zmiany stanu emocjonalnego w bieżącym doświadczeniu by
produkować zdrowszą przyszłość. By dobierać i wybierać też inne
strategie myślowe. Wszelkie medytacje, relaksacje mają za zadanie
osadzić człowieka( umysł, mózg) w tu i teraz - w ten spokój jaki mamy
w danej chwili. W tę ciszę, w której nie ma żalu ani zmartwień, tylko
błoga miłość do samego życia w tu i teraz prawie tak, jak teraz, gdy tu
piszę:))) a Ty drogi czytelniku czytasz:)))
Pod względem
dobierania strategii i technik umysłowych jest bardzo dobre NLP, czyli
neurolingistyczne programowanie, ponieważ ten model rozpoznaje techniki
stosowane przez ludzi, którzy robią coś dobrze, osiągają sukces i
krotko mówiąc " małpuje " się tego "człowieka" by osiągać podobne
wyniki co on, czy to w zdrowiu, czy to w życiu zawodowym czy osobistym,
.Co
prawda NLP nie jest terapią ale nie żałuję tego ogromu pieniędzy, które
włożyłam w ukończenie praktyka, mistrza i trenera NLP. Wzbogaciło to
mnie i moj warsztat pracy. Zresztą w końcu po namowach bliskich osób
zdecydowałam się zrobić szkolenie i sprzedać wiedzę, którą zdobywałam
przez lata, za którą też płaciłam i którą też sama sobie
wypracowałam. . Przyszła pora, iż sama mogę być już nauczycielem.
Myślę
też, że dobre zdrowie to czasami umiejętność łączenia psychiki z ciałem
a czasami rozłączanie psychiki z ciałem a na pewno takie działanie,
które zapewniają swobodny przepływ energii, czyli bycie elastycznym i
ciągle wychodzenie poza swoje schematy by ciągle tworzyć następne.
Jeżeli obserwuję uważnie swój dialog wewnętrzny, to mogę przypuszczać,
co może czuć moje ciało czy też do czego może dążyć podświadomość,
ponieważ cale życie poruszamy się zgodnie z naszymi emocjami - poruszamy
się kierunku przyjemnym i uciekamy od tego co nieprzyjemne. .Może umysł
czy dusza jest wieczna, bez granic? a ciało znajduje się w tu i teraz
i jednocześnie porusza się po orbicie czasu niczym Ziemia wiruje
dookoła słońca:D ot taka fantazja mnie naszła, ponieważ moja
prokrastyncja, czyli chorobliwe odkładanie na później tego czego nie
lubię robić daje o sobie znać. Dlatego prawdziwym luksusem i szczęściem w zyciu jest znaleźć równowagę, by robić to, co się lubi i
być jednocześnie niezależnym finansowo.
czwartek, 12 marca 2015
poniedziałek, 9 marca 2015
Afirmacje działają...
Afirmacje można też nazwać „błędnym kołem”
W sensie niekorzystnym dla nas, "najlepiej": działają te nieświadome i te z ładunkiem emocjonalnym, np.:
-Nic mi się dzisiaj nie chce.
- mam dość wszystkiego.
-znowu do tej durnej pracy
- wszyscy mają mnie gdzieś.
- tak mi się nie chce wstać.
- ale jest głupi.
-ciągle mam za mało pieniędzy.
-ten świat jest niesprawiedliwy.
- życie jest do dupy.
-itp
Te zdania powyżej — chyba każdy z nas kiedyś wygłaszał lub czasami wygłasza dalej. Z tego jasno wynika, że każdy z nas sobie coś afirmuje:) Pytanie, co sobie afirmuję? Na czym moja uwaga jest skupiona? Tam gdzie moja uwaga, tam energia, tam moc.
Afirmacje to kreowanie rzeczywistości. Ważne jest tylko to, abyśmy kreowali świadome myśli, ponieważ myśli działają jak samospełniająca się przepowiednia — na zasadzie myśl-----> emocja-------> reakcja -------> strumień zdarzeń.
Dlatego, jeżeli narzekamy, myślimy negatywnie, to i przyciągamy do siebie takie, a nie inne rzeczy. Wcale nie jest łatwo przestawić się na kreację własnego życia, ale jest to możliwe. Tylko że to nie odbywa się tak, że cały dzień afirmujemy i mówimy sobie lub piszemy — np. jestem bezpieczny albo pieniądze do mnie płyną, a przy tym ni8c nie robimy i czekamy, jak po afirmacjach wszystko, co dobre na nas spłynie.
Najważniejsze w afirmacjach jest to, że każdy musi dopasować je do swojej semantyku i do swojego bieżącego doświadczenia. Jest to konieczne, aby samemu się nie oszukiwać a sama afirmacja (myśl) była tym ziarenkiem, która ten proces uruchomi w bieżącym doświadczeniu a włożona emocja (jak się będę czuł, gdy to już będzie) wcieli to w ruch.
Filmów na temat budowania afirmacji jest bardzo dużo. Ten, który tu przytaczam, mówi o metodologii afirmacji, co jest bardzo ważne.
W sensie niekorzystnym dla nas, "najlepiej": działają te nieświadome i te z ładunkiem emocjonalnym, np.:
-Nic mi się dzisiaj nie chce.
- mam dość wszystkiego.
-znowu do tej durnej pracy
- wszyscy mają mnie gdzieś.
- tak mi się nie chce wstać.
- ale jest głupi.
-ciągle mam za mało pieniędzy.
-ten świat jest niesprawiedliwy.
- życie jest do dupy.
-itp
Te zdania powyżej — chyba każdy z nas kiedyś wygłaszał lub czasami wygłasza dalej. Z tego jasno wynika, że każdy z nas sobie coś afirmuje:) Pytanie, co sobie afirmuję? Na czym moja uwaga jest skupiona? Tam gdzie moja uwaga, tam energia, tam moc.
Afirmacje to kreowanie rzeczywistości. Ważne jest tylko to, abyśmy kreowali świadome myśli, ponieważ myśli działają jak samospełniająca się przepowiednia — na zasadzie myśl-----> emocja-------> reakcja -------> strumień zdarzeń.
Dlatego, jeżeli narzekamy, myślimy negatywnie, to i przyciągamy do siebie takie, a nie inne rzeczy. Wcale nie jest łatwo przestawić się na kreację własnego życia, ale jest to możliwe. Tylko że to nie odbywa się tak, że cały dzień afirmujemy i mówimy sobie lub piszemy — np. jestem bezpieczny albo pieniądze do mnie płyną, a przy tym ni8c nie robimy i czekamy, jak po afirmacjach wszystko, co dobre na nas spłynie.
Najważniejsze w afirmacjach jest to, że każdy musi dopasować je do swojej semantyku i do swojego bieżącego doświadczenia. Jest to konieczne, aby samemu się nie oszukiwać a sama afirmacja (myśl) była tym ziarenkiem, która ten proces uruchomi w bieżącym doświadczeniu a włożona emocja (jak się będę czuł, gdy to już będzie) wcieli to w ruch.
Filmów na temat budowania afirmacji jest bardzo dużo. Ten, który tu przytaczam, mówi o metodologii afirmacji, co jest bardzo ważne.
niedziela, 8 marca 2015
mechanizm błędnego koła
To coś, co sabotuje nas w osiąganiu sukcesu, zdrowia czy wewnętrznej
równowagi. Błędne koło sprawia, że występuje lęk przed lękiem,
martwienie się o przyszłość i żal do przeszłości. Dopadają nas różne
fobie i inne nerwice.
Po czym poznać, że tkwimy w błędnym kole?
- często niezadowolenie ze swojego życia
-ciągłe napięcie
- osłabiona koncentracja uwagi, a nawet zaburzone funkcje psychiczne
-egocentryzm, skupienie się na sobie
-paniczny lęk
-różnego rodzaju bóle — np. głowy, serca czy inne wędrujące tu i tam
-bezsenność
- poczucie, że stoję w miejscu.
- inne w zależności od indywidualnych skłonności
Jak powstaje błędne koło?
Najgorsze, że powstaje często poza świadomością i akt woli nie ma tu nic do rzeczy. Za zamkniętymi drzwiami naszej nieświadomości powstaje coś, co potem męczy i dokucza. Dlatego w leczeniu ważna jest akceptacja, brak poczucia winy, ponieważ jego powstanie było niezależne od nas. Ważne jest też uświadomienie sobie, że umysł płata figla i nie jest to stała część naszego istnienia.
Często zaczyna się od jakiegoś traumatycznego dla nas wydarzenia. Wypadek samochodowy, ciężka choroba, przemoc, gwałt itp. W skrócie można ująć to tak, coś nas wystraszy — np. jest noc, jedziemy autem, słuchamy przyjemnej muzyki, wspominamy fajne sprawy i nagle widzimy głowę sarny i jej oko. Nie ma czasu na żadną reakcję- słyszymy potężne bum, przód auta rozbity a my w szoku. Przygoda z nieprzyjemnym zdarzeniem zostaje zapisane w doświadczeniu — auto, ciemno, muzyka, wspomnienie, przeżycie, sarna, droga, huk, zgrzyt blachy, kolor, hałas, strach, smutek i wiele innych bodźców, które potem potencjalnie mogą uruchamiać napięcie czy lęk. Poza naszą świadomością może pojawić się lęk po usłyszeniu jakiegoś huku, ponieważ w umyśle uruchamia się tamten stan emocjonalny. Dana osoba nie rozumie, dlaczego pojawia się lęk, przecież obecnie nic się nie dzieje. Gdy nie uwolnimy się ze stresu tamtego zdarzenia, nie zostawimy go w przeszłości, to za każdym razem jadąc w nocy, możemy odczuwać lęk lub odczuwać taką fobię, ze wcale nie wsiądziemy za kierownicę. Lub też ten stres tak mocno wypieramy a on" wyłazi" w innej dziedzinie życia.
Aby sobie poradzić z nerwicą czy lękiem, należy przerwać błędne kolo. Ogólnie mówiąc złamać jego schemat. Osobiście błędne koło, nazwałabym ciągłym popełnianiem tego samego błędu, czyli używanie tej samej strategi w myśleniu i zachowaniu oraz nieskutecznej strategii w próbie poradzenia sobie. Kluczem poradzenia sobie z błędnym kołem jest często zmiana stanu emocjonalnego we wspomnieniu. Neurolingwistyczne programowanie nazwałoby to pracą z submodalnościami. Psychoterapia i różne jej nurty też mają swoje modele radzenie sobie z błędnym kołem. Modele psychoterapii mają jedną wadę — człowieka dopasowuje się do jakiegoś modelu. Dlatego podejścia integratywne, holistyczne mają tę zaletę, że można kreatywnie szukać rozwiązań patrząc na konkretnego człowieka, a nie na model, w którym on powinien się zmieścić. Oczywiście posiadanie jakiegoś modelu daje też strukturę i porządkuje chaos, ale też nie zawsze ta struktura jest potrzebna.
Posługując się dalej przykładem biednej sarenki, na samym początku należy się otrzepać i powiedzieć sobie koniec stresu. Świadomością słów dać hasło podświadomości, zatrzymać myślenie tragizujące, które podsyca fizjologiczną reakcję stresu. Oddychać i przywrócić równowagę ciału. Następnie należy wziąć się za wyobraźnię, a zwłaszcza pozbyć się takich myśli, co by było, gdyby.... czyli nie używać strategii myślowych po to, aby kreować coś, co się nie wydarzyło- czyli w myślach nie robić większego nieszczęścia niż jest faktycznie. Można nawet podziękować za małe nieszczęście, ponieważ lepsze małe niż duże. Potem zabieramy się za techniki pracy z wyobraźnią i działamy na siebie mentalnie.
Ostatnio na swojej skórze odczułam, co to znaczy szewc bez butów chodzi. Jeżeli pracujemy z kimś, kto daje instrukcje, możemy się w tym czasie wspaniale odprężyć i wykonywać różne ćwiczenia. Jeżeli instrukcję podajemy sobie sami, jest mniej komfortowo. Zdecydowanie lepiej, gdy mamy kogoś, kto nam pomaga. Niestety, długotrwały stres ogranicza możliwości samokontroli myśli, emocji czy zachowań. Dlatego im dłużej w sposób niewłaściwy borykamy się z czymś nieprzyjemnym, tym gorzej sobie radzimy. Sieć neuronalna tego błędnego koła jest solidnie utworzona. Dlatego też często zostawiamy z boku stare błędne koło, a w umyśle wytwarzamy sobie alternatywne i zdrowe koło. Pomaga nam w tym uwaga i sposób, w jaki nią kierujemy, pamiętając, ze energia podąża za uwagą.
Dlaczego lepiej pod czyimś kierunkiem? Przecież stomatologowi też ciężko samemu sobie leczyć swoje zęby, jak również mniej przyjemnie jest, wtedy kiedy sami się głaszczemy a bardziej przyjemnie, gdy ktoś nas głaszcze. Oczywiście, że ostatecznie sami sobie pomagamy, ponieważ sami musimy uruchomić swoja wyobraźnię czy nawet swoją chęć pomocy. Myślę, że tak naprawdę autoterapia jest trochę mitem, a my potrzebujemy nauczyciela, poczucia bezpieczeństwa i wskazówki. Dotarło do mnie z całą mocą, jak bardzo potrzebni są psycholodzy, terapeuci, ponieważ lepiej i szybciej jest z czyjąś pomocą. Oczywiście napisałam tu w wielkim skrócie i blogowy wpis przekracza możliwości przekazania czy pokazania jak radzić sobie z błędnym kołem.
Jest też taka technika, że opowiadamy o nieprzyjemnym zdarzeniu tak często, aż wspomnienie tego stanie się emocjonalnie obojętne. Najlepiej opowiadać jest o tym z pozycji obserwatora albo nawet osoby trzeciej.
Błędne koło tworzy się z uogólnień, często układanych w nieracjonalne i mało zdrowe przekonania, które często są niezależne od naszej woli i dodatkowo potem wpływają na emocje, czyli boję się tego, co może się stać i dlatego jestem ciągle napięty. Powstaje lęk przed lękiem.
Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, że to objaw "błędnego koła" a nie faktycznego zagrożenia. Czyli przeżywam atak błędnego koła i nie ma realnej sytuacji zagrożenia. To błędne koło sprawia, że odczuwa się lęk- można sobie go wizualizować w jakiś symbol, albo obraz i odsunąć go w umyśle bardzo daleko od siebie.
Drugi krok to uświadomienie sobie błędnego neuronalnego połączenia. To tylko odezwał się jakiś bodziec z błędnego neuronalnego połączenia. Całe szczęście, że mózg jest plastyczny i można w sposób świadomy wyrobić nowe połączenie. Odwrócenie uwagi w innym kierunku bardzo pomaga. Skierowanie uwagi na inny bodziec zmienia schemat. Czyli podążamy w innym kierunku niż tamto błędne połączenie, które prowadzi do lęku. Można sobie nawet uświadomić, ze mózg mnie oszukuje. Taka strategia bardzo pomaga w zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych.
Jakby nie było, przydaje się wiara, że są strategie, które mogą pomóc. Niestety, pomagają tylko wtedy, gdy się je zastosuje.
Należy pamiętać, że przekonanie, "że mi nic nie pomoże” jest przykładem właśnie błędnego koła.
przerwanie błędnego kola za pomocą świadomych myśli, ktore stale nalezy powtarzać aż wejdzie to na poziom nieświadomej kompetencji.
Po czym poznać, że tkwimy w błędnym kole?
- często niezadowolenie ze swojego życia
-ciągłe napięcie
- osłabiona koncentracja uwagi, a nawet zaburzone funkcje psychiczne
-egocentryzm, skupienie się na sobie
-paniczny lęk
-różnego rodzaju bóle — np. głowy, serca czy inne wędrujące tu i tam
-bezsenność
- poczucie, że stoję w miejscu.
- inne w zależności od indywidualnych skłonności
Jak powstaje błędne koło?
Najgorsze, że powstaje często poza świadomością i akt woli nie ma tu nic do rzeczy. Za zamkniętymi drzwiami naszej nieświadomości powstaje coś, co potem męczy i dokucza. Dlatego w leczeniu ważna jest akceptacja, brak poczucia winy, ponieważ jego powstanie było niezależne od nas. Ważne jest też uświadomienie sobie, że umysł płata figla i nie jest to stała część naszego istnienia.
Często zaczyna się od jakiegoś traumatycznego dla nas wydarzenia. Wypadek samochodowy, ciężka choroba, przemoc, gwałt itp. W skrócie można ująć to tak, coś nas wystraszy — np. jest noc, jedziemy autem, słuchamy przyjemnej muzyki, wspominamy fajne sprawy i nagle widzimy głowę sarny i jej oko. Nie ma czasu na żadną reakcję- słyszymy potężne bum, przód auta rozbity a my w szoku. Przygoda z nieprzyjemnym zdarzeniem zostaje zapisane w doświadczeniu — auto, ciemno, muzyka, wspomnienie, przeżycie, sarna, droga, huk, zgrzyt blachy, kolor, hałas, strach, smutek i wiele innych bodźców, które potem potencjalnie mogą uruchamiać napięcie czy lęk. Poza naszą świadomością może pojawić się lęk po usłyszeniu jakiegoś huku, ponieważ w umyśle uruchamia się tamten stan emocjonalny. Dana osoba nie rozumie, dlaczego pojawia się lęk, przecież obecnie nic się nie dzieje. Gdy nie uwolnimy się ze stresu tamtego zdarzenia, nie zostawimy go w przeszłości, to za każdym razem jadąc w nocy, możemy odczuwać lęk lub odczuwać taką fobię, ze wcale nie wsiądziemy za kierownicę. Lub też ten stres tak mocno wypieramy a on" wyłazi" w innej dziedzinie życia.
Aby sobie poradzić z nerwicą czy lękiem, należy przerwać błędne kolo. Ogólnie mówiąc złamać jego schemat. Osobiście błędne koło, nazwałabym ciągłym popełnianiem tego samego błędu, czyli używanie tej samej strategi w myśleniu i zachowaniu oraz nieskutecznej strategii w próbie poradzenia sobie. Kluczem poradzenia sobie z błędnym kołem jest często zmiana stanu emocjonalnego we wspomnieniu. Neurolingwistyczne programowanie nazwałoby to pracą z submodalnościami. Psychoterapia i różne jej nurty też mają swoje modele radzenie sobie z błędnym kołem. Modele psychoterapii mają jedną wadę — człowieka dopasowuje się do jakiegoś modelu. Dlatego podejścia integratywne, holistyczne mają tę zaletę, że można kreatywnie szukać rozwiązań patrząc na konkretnego człowieka, a nie na model, w którym on powinien się zmieścić. Oczywiście posiadanie jakiegoś modelu daje też strukturę i porządkuje chaos, ale też nie zawsze ta struktura jest potrzebna.
Posługując się dalej przykładem biednej sarenki, na samym początku należy się otrzepać i powiedzieć sobie koniec stresu. Świadomością słów dać hasło podświadomości, zatrzymać myślenie tragizujące, które podsyca fizjologiczną reakcję stresu. Oddychać i przywrócić równowagę ciału. Następnie należy wziąć się za wyobraźnię, a zwłaszcza pozbyć się takich myśli, co by było, gdyby.... czyli nie używać strategii myślowych po to, aby kreować coś, co się nie wydarzyło- czyli w myślach nie robić większego nieszczęścia niż jest faktycznie. Można nawet podziękować za małe nieszczęście, ponieważ lepsze małe niż duże. Potem zabieramy się za techniki pracy z wyobraźnią i działamy na siebie mentalnie.
Ostatnio na swojej skórze odczułam, co to znaczy szewc bez butów chodzi. Jeżeli pracujemy z kimś, kto daje instrukcje, możemy się w tym czasie wspaniale odprężyć i wykonywać różne ćwiczenia. Jeżeli instrukcję podajemy sobie sami, jest mniej komfortowo. Zdecydowanie lepiej, gdy mamy kogoś, kto nam pomaga. Niestety, długotrwały stres ogranicza możliwości samokontroli myśli, emocji czy zachowań. Dlatego im dłużej w sposób niewłaściwy borykamy się z czymś nieprzyjemnym, tym gorzej sobie radzimy. Sieć neuronalna tego błędnego koła jest solidnie utworzona. Dlatego też często zostawiamy z boku stare błędne koło, a w umyśle wytwarzamy sobie alternatywne i zdrowe koło. Pomaga nam w tym uwaga i sposób, w jaki nią kierujemy, pamiętając, ze energia podąża za uwagą.
Dlaczego lepiej pod czyimś kierunkiem? Przecież stomatologowi też ciężko samemu sobie leczyć swoje zęby, jak również mniej przyjemnie jest, wtedy kiedy sami się głaszczemy a bardziej przyjemnie, gdy ktoś nas głaszcze. Oczywiście, że ostatecznie sami sobie pomagamy, ponieważ sami musimy uruchomić swoja wyobraźnię czy nawet swoją chęć pomocy. Myślę, że tak naprawdę autoterapia jest trochę mitem, a my potrzebujemy nauczyciela, poczucia bezpieczeństwa i wskazówki. Dotarło do mnie z całą mocą, jak bardzo potrzebni są psycholodzy, terapeuci, ponieważ lepiej i szybciej jest z czyjąś pomocą. Oczywiście napisałam tu w wielkim skrócie i blogowy wpis przekracza możliwości przekazania czy pokazania jak radzić sobie z błędnym kołem.
Jest też taka technika, że opowiadamy o nieprzyjemnym zdarzeniu tak często, aż wspomnienie tego stanie się emocjonalnie obojętne. Najlepiej opowiadać jest o tym z pozycji obserwatora albo nawet osoby trzeciej.
Błędne koło tworzy się z uogólnień, często układanych w nieracjonalne i mało zdrowe przekonania, które często są niezależne od naszej woli i dodatkowo potem wpływają na emocje, czyli boję się tego, co może się stać i dlatego jestem ciągle napięty. Powstaje lęk przed lękiem.
Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, że to objaw "błędnego koła" a nie faktycznego zagrożenia. Czyli przeżywam atak błędnego koła i nie ma realnej sytuacji zagrożenia. To błędne koło sprawia, że odczuwa się lęk- można sobie go wizualizować w jakiś symbol, albo obraz i odsunąć go w umyśle bardzo daleko od siebie.
Drugi krok to uświadomienie sobie błędnego neuronalnego połączenia. To tylko odezwał się jakiś bodziec z błędnego neuronalnego połączenia. Całe szczęście, że mózg jest plastyczny i można w sposób świadomy wyrobić nowe połączenie. Odwrócenie uwagi w innym kierunku bardzo pomaga. Skierowanie uwagi na inny bodziec zmienia schemat. Czyli podążamy w innym kierunku niż tamto błędne połączenie, które prowadzi do lęku. Można sobie nawet uświadomić, ze mózg mnie oszukuje. Taka strategia bardzo pomaga w zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych.
Jakby nie było, przydaje się wiara, że są strategie, które mogą pomóc. Niestety, pomagają tylko wtedy, gdy się je zastosuje.
Należy pamiętać, że przekonanie, "że mi nic nie pomoże” jest przykładem właśnie błędnego koła.
przerwanie błędnego kola za pomocą świadomych myśli, ktore stale nalezy powtarzać aż wejdzie to na poziom nieświadomej kompetencji.
Subskrybuj:
Posty (Atom)