Współczesny coaching — propaganda, że każdy może wszystko jest dość powszechny. Hasła propagandowe — wszystko jest w głowie. Na pewno w głowie jest mózg. To jest fakt. Natomiast myśli, umysł, wyobraźnia — kto to wie? Z drugiej strony słychać głosy psychoterapeutów — będzie coraz więcej depresji, będzie coraz gorzej ze zdrowiem psychicznym, lekarze grzmią- coraz więcej zachorowań raka itp. Od zarania dziejów jako ludzkość jesteśmy straszeni. Groźny Bóg, choroby, kataklizmy, problemy. Pewnie jest czego się bać, ale czy też można nauczyć się żyć z ryzykiem? Życie to ryzyko? Strach jest nieodłączny w naszym życiu, musi nam towarzyszyć, bo to emocja, która pomaga nam przetrwać. To, czego warto się nauczać, jak radzić sobie z naszym zachowaniem pod wpływem strachu, jak poradzić sobie z "ochłonięciem", jak nie ulegać panice.
Z powodu współczesnego coachingu wielu ludzi uległo też złudnemu poczuciu, że bez pracy czy włożonego wysiłku można osiągnąć wiele. Niestety mało kiedy manna spada z nieba, mało kto wygra w totolotka. Mało kiedy bez włożonego wysiłku następuje rozwój osobisty.
Te dwa punkty widzenia — jeden, że jest strasznie, okropnie, wszędzie czają się zagrożenia a drugi punkt widzenia — jest super, możesz wszystko, świat i wszechświat należy do Ciebie itp.
Jak tu nie zgłupieć w ogromie czasami sprzecznych informacji?
Na szkoleniach często współcześni motywatorzy sukcesu pokazują szklankę z wodą — jest w niej połowa płynu — zadają pytanie — np. ile jest wody? - część osób mówi: szklanka do połowy pusta — a część szklanka do połowy pełna. To dualność myślenia, to dwa punkty widzenia — coś jest, a czegoś nie ma. To jest czarne, a to białe. Jest to związane ze spojrzeniem na życie, prawą lub lewą półkulą mózgu. To jest normalne. Dwa aspekty bieguna składają się na tą całość.
Sens i przekaz podświadomy coachów często jest taki: ci, co widzą szklankę do połowy pełną, to niby lepsi goście, ci, co widzą szklankę do połowy pustą, to niby gorsi goście — tacy pesymiści, co źle spostrzegają rzeczywistość, czyli skupiają się na braku, bo tylko optymizm jest cool! Dlatego czasami problem osobistym jest porównywanie się z innymi. Wpadasz w zazdrość, jak kogoś ocenisz jako "lepszego" od siebie, bo wtedy Ty jesteś ten gorszy, albo wpadasz w zadowolenie, gdy oceniasz kogoś jako gorszego od siebie, bo wtedy Ty jesteś ten lepszy. Czy to może budować zdrowe poczucie wartości? Zapewne nie.
Tak naprawdę — opierając się na faktach, należy stwierdzić, że zdrowo jest widzieć dwie strony medalu i jak realnie i konkretnie o tym pomyślimy, to szklanka jest do połowy pełna i do połowy pusta. Oba stwierdzenia, oba spojrzenia są prawdziwe. Inny jest tylko kierunek dostrzegania faktów, czy naszego nastawienia i konsekwencji. Spostrzeganie jest też związane z aktualną sytuacją życiową- np. jak chce mi się pić, to stwierdzę fajnie, że do połowy pełna, mam co wypić, jak stwierdzę, że do połowy pusta, to muszę napełnić, bo może się przyda, Pewien fakt zauważymy, a innego nie zauważymy, czy nie weźmiemy w danej chwili pod uwagę.
Jest takie powiedzenie — optymista wynalazł samolot a pesymista spadochron. Ta metafora pokazuje, że każdy rodzaj myślenia jest potrzebny, a wręcz niezbędny.
Dlatego tak ważne jest, aby widzieć jeden i drugi punkt widzenia, a nie "załamać" się , że lepiej mają Ci, co widzą szklankę do połowy pełną. Ważne jest, aby posiadać różne rodzaje spojrzenia, różne myślenie, czyli być twórczym, elastycznym i kreatywnym.
Bardzo mi się podoba powiedzenie, ze optymista wynalazł samolot a pesymista spadochron. Dlatego, że ta metafora pokazuje, ze nie ma wyższości optymizmu nad pesymizmem, a chodzi o to, żeby widzieć oba bieguny — obie strony medalu i tak wracając do szklanki — obie odpowiedzi są dobre i adekwatne — ważne, aby mieć świadomość, jednego i drugiego aspektu możliwych zdarzeń (optymistycznej wersji i pesymistycznej). Pesymizm pozwala przewidzieć konsekwencje zagrożeń.
Dlatego propaganda, że wszystko masz w głowie, myśl tylko pozytywnie — może zrobić więcej szkody jak pożytku. Nie da się myśleć tylko pozytywnie, bo będziemy jak ten "chłopek-roztropek" nieprzygotowany i bezradny np. gdy jest zagrożenie powodzi.
Uważam, że przedewszystkim myśl zdrowo, a w tych myślach możesz zobaczyć różne alternatywy, zarówno w różowych barwach jak i w ciemnych, bo to jest zgodne z realnym życiem, a nie z tym, aby się zmuszać do tego, aby zobaczyć tylko jedną stronę życia — tę piękną, beztroską, optymistyczną itp. Jeśli zmuszamy się tylko do myślenia optymistycznego, uciekamy od tzw. nieprzyjemnych emocji czy potem ewentualnych konsekwencji.
Uciekanie od odczuwania smutku, wstydu, złości, strachu powoduje, że one i tak domagają się zauważenia. Domagają się w taki sposób, że pojawia się cała masa myśli, czyli popularnie mówiąc nakręcania się. Tymczasem nazwanie emocji, czyli uświadomienie sobie ich, akceptacja odczuć strachu, gniewu, wstydu itp. sprawia, że nie wypieramy ich. Uświadomienie sobie, że w tej określonej sytuacji życiowej mam prawo tak się czuć, mam prawo te emocje "przetrawić" (przeżyć — a to proces) aż do czasu gdy zbledną. Chodzi tylko o to, aby nie robić tragedii z tego, że właśnie doświadczam nieprzyjemnych dla mnie emocji, bo w procesie przeżywania życia, gdzie wiadomo, że wszystko mija- one też przeminą.
Czy pamiętamy, że w dobie koronawirusa i światowej paniki złościliśmy się, baliśmy się, przeżywaliśmy nieprzyjemne emocje. To były normalne emocje w odpowiedzi na trudną sytuację. Mamy prawo do emocji w takiej sytuacji i to jest zupełnie normalne, a gdy uznamy emocje za nienormalne, staną się dla nas potężnym stresem i problemem, bo emocje odbiorą zdrowy rozsądek.
Jak działają współcześni oszuści? Wiedzą, że gdy wywoła się strach, człowiek przestaje racjonalnie myśleć. Wywołują panikę — np. Twoje konto bankowe przejmują oszuści, Twój syn potrzebuje natychmiastowej pomocy itp. Skupiamy się tylko na strachu, na emocji, nie nazywamy wtedy, co czuję, przestajemy myśleć, oczekując ratunku, to jakby syndrom sztokholmski, bo ci, co oszukają, proponują wybawienie... a emocje zamykają zdrowy rozsądek. Nazwanie emocji może zapoczątkować ponownie myślenie i pomoże włączyć zdrowy rozsądek. Dlatego zawsze najpierw trzeba nazwać emocje, zrobić głęboki wydech, jeszcze jeden wydech aż powróci zdrowe myślenie, żeby ustalić jak jest naprawdę.
Dlatego jeśli ktoś nas straszy.... Nie dajmy się zwariować, nie dajmy się programować, nie wpadajmy w panikę.
Generalnie jako ludzkość jesteśmy odporni na traumę, bo tak biologicznie jesteśmy wyposażeni, mamy swój mechanizm walcz-uciekaj. Dajmy sobie prawo do przeżywania nieprzyjemnych emocji, złości na ograniczenia, akceptacji, że uczymy się życia w nowej, nie znanej sytuacji, a w związku z tym mam prawo czuć się czasami zagubionym i bezradnym. Jednocześnie włączmy zdrowe myślenie, co mogę zrobić, aby odnaleźć się w nowej sytuacji? Co mogę zrobić, aby przeżyć to, czyli określone działanie i zachowanie sprawi, że się wyciszam i uspokajam. Czy coś muszę zmienić w sobie, czy w sytuacji? Jeśli tak, to zmieniam, a nie rozpaczam i złoszczę się na to, że muszę to zrobić Warto sobie uświadomić, że sama w sobie sytuacja, zdarzenie nie jest tragedią, tylko nasza ocena i interpretacja tego, wyobraźnia tragedii może być dla nas umysłową pułapką, z której potem trudniej wyjść, czyli nie wpadajmy we własne sidła wyobraźni i tragicznego myślenia, szukajmy dobrych, czyli jasnych stron i nie bójmy się, że widzimy też złe, czyli ciemne strony, bo przecież też są te dobre strony.