Może dlatego, ze miłość jest sensem naszego życia? motorem działania? a przynajmniej warto, aby była. Mam na myśli miłość jako mądrość.
Dlaczego po nieszczęśliwej miłości nie można znaleźć następnej szczęśliwej?
Czy to miłość była nieszczęśliwa? Czy to ten związek byłby nieszczęśliwy?
Czy to miłość była nieszczęśliwa? Czy to ten związek byłby nieszczęśliwy?
Dlaczego zranieni ludzie zatrzymują się na bólu? Czy naprawdę miłość boli? czy to tylko nasze przekonanie, w które wierzymy?
Co nam naprawdę sprawia ból? dlaczego człowiek cierpi?
Czytam, a właściwie przeglądam książkę Lwa-Starowicza " o Miłości"
Napisana w formie pytań i odpowiedzi. W dobie gabinetów terapeutycznych i " nieszczęśliwych" związków, zaciekawił mnie wątek, w którym to Lew twierdzi, ze zdrady są z nudów, czyli dla zabawy. Zastanawiam się czy z nudów, bo zdradzający się nudzi, bo nie potrafi inteligentnie i emocjonalnie życia spędzić, czy z nudów bo partnerka/partner go nudzą, o on/ona czeka na to, aby ktoś rozrywkę zapewnił. Wedlug jego teorii, inny człowiek jest tylko narzędziem do zabicia własnej nudy. Czy to nie jest tragiczne, gdyby było prawdą?
Nuda- to stan emocjonalnej pustki. Jeżeli zdradzamy z tego powodu, to według mnie, człowiek u Starowicza jawi się jako frustrat niezdolny do uczuć wyższych.
Oczywiście jest wiele naukowych teorii, które próbują wyjaśniać ludzkie zachowania. Jest wiele teorii chorób psychicznych i fizycznych.
Nie ma jednak żadnych pewników, a my czasami błądzimy w gąszczu teorii. Im więcej informacji, tym większy chaos.
Czy Lew-Starowicz nie przeczy sam sobie? czy można kochać partnera i czuć nudę?
Jeżeli człowiek naprawdę kocha partnera, to nie może mieć jednocześnie pustki emocjonalnej. Jak nie ma pustki, to nie może się nudzić. A jak się nie nudzi, no to po co zdradza?
Czy może taki wniosek? zdradzają tylko ci , co nie kochają?
A może jako ludzie jeszcze w ogóle nie dojrzeliśmy do miłości? tylko myślimy, ze kochamy.
Lew-Starowicz, pisze też o kobietach, ktore mają pojemne serca. Te kochają i mężczyznę i dzieci. Mają dużo miłości w sobie.
Drugi typ kobiet, "kocha" mężczyznę, odstawiając przed nim taniec godowy dopóki ten nie " zrobi" jej dziecka. Potem jej miłość się kończy. Określa te kobiety jako modliszki- bo mężczyzna w takim związku wiecznie " skomle ' o seks. Chyba, że ona zobaczy, ze może się jej wymknąć do innej, to wtedy znowu zatańczy swój taniec godowy, aby go zatrzymać.
Może my ludzie, powinniśmy się bardziej przyjrzeć sobie? Poznać siebie? poznać innych? ale wolimy jednak żyć własnymi złudzeniami, myślami i przekonaniami, które tworzymy bez końca we własnej głowie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz