Myślę, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety pragną szczęśliwego związku i
szczęśliwego życia. Dlatego tak ważne jest wybranie tej właściwej
osoby, ponieważ można z tego powodu być bardziej lub mniej szczęśliwym. A
przecież jedno życie mamy.
Z tego względu trochę przerażają mnie
współczesne poradniki i porady — jak poderwać kobietę? Czy inne
manipulacje mające nauczyć, jak zdobyć kobietę
.
Skąd to się wzięło? Czy nawet już miłość staje się biznesem? Czymś, na
czym można zarobić? Treningi, szkolenia i warsztaty przydają się w
rozwoju osobistym czy duchowym. To pomaga nam w życiu, w relacjach.
Jednak powiedzmy sobie szczerze- czy miłość można oszukać? Czy miłość
można kupić? Można kupić np. ładne ciało, ale nie miłość. Do niej będzie
tęsknił każdy, komu dane lub niedane było jej zaznać. Serce nie sługa,
chyba coś w tym jest.
Treningi w stylu: jak poderwać kobietę,
traktują temat płytko i powierzchownie. Możesz się wyuczyć paru
sztuczek, które będą atrakcyjne na początku, tylko co dalej? Przecież
wyjdzie szydło z worka. Pierwsze wrażenie dobre, a co dalej? Czy może
trzeba będzie zmieniać kobiety, aby znowu być atrakcyjnym? Oczywiście,
że zmiana kobiety, czy zmiana mężczyzny jest wskazana wtedy, gdy
wybraliśmy niewłaściwie, a związek jest fatalny. Przecież nie każdy do
każdego pasuje. Tylko czy przyznamy się do tego faktu? Cały problem
polega na tym, że my nie lubimy brać pod uwagę faktów. Wkręcamy sobie
różne filmy. Szkolenia
NLS nie biorą pod uwagę tego, że człowiek
jest w procesie a część naszych zachowań wynika też ze społecznego wpływu, a nie tylko z cech charakteru. Twierdzą np. że kobieta w mini i z piersią na wierzchu jest
" łatwa
" albo dobra na raz. Otóż to może być zarówno prawdą, jak i kłamstwem, albowiem jedna jaskółka wiosny nie czyni. Kobieta ubrana
"porządnie
"
może okazać się mało porządną i niewłaściwą dla nas. Jak mamy zdolność
uwodzenia to każdy człowiek może być łatwy. Ponadto wpychanie w takie
schematy, że porządną i dobrą kobietę/ mężczyznę można tylko spotkać np.
w bibliotece, a nie np.w dyskotece są wyssane z palca. Ważne są nasze
uczciwe intencje, jednak należy wiedzieć, że nie każdy kieruje się
uczciwością, szczerością czy otwartością i takiego też człowieka możemy
spotkać w każdym miejscu, jak i w każdym zawodzie. Zresztą, a my sami,
jacy jesteśmy? Kierowanie się takim wskaźnikiem, jak ubiór, ładną
wypowiedzią, miejscem bywa bardzo złudne. Wiele rzeczy pomiędzy ludźmi
dzieje się poza świadomością. Błędy poznawcze i percepcyjne też warto
poznać. Należy też wiedzieć, że to my przypisujemy innym ludziom wartość
czy jakieś znaczenie i potraktować kogoś na raz, a przecież ta dana
osoba wcale tak nie chciała być potraktowana. Oczywiście, że charakter
(bardzo stałe cechy zachowania) mają kolosalne znaczenie, gdy
odpowiadamy sobie na pytanie- czy ta kobieta/ ten mężczyzna jest tym
typem człowieka, z którym stworzę związek, jakiego pragnę?
Z
powodu presji czasu, lęku przed samotnością oraz potrzebą bycia w
stadzie, samooszukiwaniem się związanym z małą znajomością siebie czy
własnymi wyobrażeniami, mamy tendencję do tworzenia sobie iluzji,
wypierania faktów, czy niewłaściwej oceny — nadinterpretacje,
minimalizowanie, uogólnianie, zniekształcanie. To sprawia, że istnieje
ryzyko, iż możemy ulokować źle uczucie i dokonać niewłaściwego wyboru
partnera, a potem się męczyć i wierzyć, że on kiedyś się zmieni. Może
się zmieni, np. po 20 albo 30 latach:
) Jakby nie było, ulokowanie uczuć i wejście w związek jest zawsze ryzykiem. Z tego też należy sobie zdawać sprawę.
Nie
zapominajmy, każdy z nas ma jakąś osobowość, ale też część naszych
reakcji (a bardziej emocji) wynika z zachowań tej drugiej osoby i część
jej/jego reakcji wynika z naszych zachowań. Dotyczy to codziennego
funkcjonowania w zakresie różnych zachowań, w tym werbalnych, jak i
niewerbalnych. Rozumiemy zachowania werbalne, a niewerbalne możemy
odczuwać. A przynajmniej dobrze by było, abyśmy potrafili je odebrać. Są
jednak granice. Pewne zachowania partnera nie wynikają z naszych
reakcji, chociaż to właśnie nas może dopaść poczucie winy.
Partner/partnerka skutecznie pomogli nam je wyzwolić, z prostego
mechanizmu oddziaływania emocji na siebie. Dlatego tak ważna jest
znajomość siebie i odpowiedzialność za reakcje.
Załóżmy, że
partner nas oszukał? (zdrada, wzięcie kredytu, hazard, alkohol, inne
zachowania, te bez wiedzy partnera) jak się zachowujemy? Jego oszustwo
ma wpływ na nasze emocje? Na nasze szczęście? Tym samym ma wpływ na
nasze zachowanie, myślenie i na relację w ogóle. W jakiego człowieka
zmieniamy się przy tym partnerze? Gdy skupimy się na emocjach i
wzajemnych reakcjach albo oskarżeniach, albo na tym, że miłość wszystko
wybacza, to zapomnimy o istotnej rzeczy- czy ten fakt sprawi, że nasz
związek się umacnia czy osłabia? Czy ja, jako człowiek w tym związku
rozwijam się na plus? Czy na minus? Czy poczucia szczęścia mi przybywa?
Czy ubywa? Bo to nie jest tak, że po każdym problemie, który zdarzy się w
związku, można przejść do porządku dziennego. Partner, który zawalił
sprawę, a nie chce o tym rozmawiać, może dać do zrozumienia — odczep się
ode mnie. A taki, który chce rozmawiać, aby uśpić tylko czujność
partnera? To są trudne sprawy do odróżnienia, zwłaszcza gdy jesteśmy w
dużych emocjach. Wypieranie faktów czy nieprzyjmowanie ich do wiadomości
jest dobre na krótką metę. To wróci jak bumerang. Przy każdej następnej
trudnej sytuacji uwalniają się poprzednie emocje i stany emocjonalne,
nad którymi podobno przeszło się do porządku dziennego. Myślę, że ta
lawina emocji nawet bardziej dotyczy kobiet niż mężczyzn. O tym, warto,
aby mężczyźni pamiętali, ponieważ po każdym
"wyskoku
"
kobieta może czuć coraz większą niechęć, aż dojdzie do emocjonalnego
odrzucenia danego mężczyzny. W tym celu, aby stworzyć dobry związek,
mężczyzna musi wiedzieć, co kobiecie sprawia emocjonalny ból i tego po
prostu nie robić. Gdy naprawdę kocha i zależy mu/jej, to raczej nie
będzie tego robić. Potem niektórzy mężczyźni się dziwią- miesiąc już nie
piłem, a ona dalej jakaś obrażona. Raz ją zraniłem, a ona ciągle o tym
pamięta. Może wtedy warto się zastanowić- czy ja swoim zachowaniem
ciągle jej o tym nie przypominam? Bo tak się zachowuję, że ona staje się
podejrzliwa i kontrolująca. Czy może partner ma problemy z własnymi
emocjami? Zatem bez względu na wszystko jest np. bardzo zazdrosny. Czy
mogę partnerowi pomóc, aby on uporał się z zazdrością? Nie chodzi tutaj o
obarczanie się wzajemnie winą, tylko o wzięcie odpowiedzialności za to,
że nasze zachowania wywołują w innych reakcje oraz mogą niszczyć
związek.
W relacjach wzajemnie wpływamy na siebie, a związek jest
to też wspólna przestrzeń, takie biopole, w którym są emocje, myśli,
zachowania, intencje osób tworzących związek, a także energetyka naszego
ciała. Fromm pięknie pisał o miłości. Miłość pomiędzy partnerami
sprawia, że oboje są w jakiś sposób ze sobą połączeni, zharmonizowani i
klaruje się pomiędzy nimi też równowaga, choćby w aspekcie seksualności.
Stopniowo pragnienie przechodzi w pożądanie, a potem w długotrwałą
namiętność, czyli związek nie kończy się wraz z chemią, ponieważ
namiętność, seksualność, to też sprawy ducha. Oczywiście problem jest
wtedy, gdy sam człowiek nie jest koherentny, oddziela seksualność od
reszty i dla jednych fundamentem związku będzie seks, a dla innych
porozumienie, a dla innych jeszcze coś. Jeżeli związek ma być dobry, to
muszą być trzy fundamenty, zgodnie z tym, że mamy 3 mózgi. Dlatego
fajnie jest, gdy w związku współgra: w aspekcie fizycznym, emocjonalnym i
mentalnym. Oczywiście, że ta przestrzeń będzie dobrze działać, gdy
intencje obu partnerów wobec siebie są zgodne. Potem tę przestrzeń
tworzą wszyscy członkowie rodziny, a atmosfera pola ma wpływ na
wszystkich. a zwłaszcza na dzieci. Podobno do 14 roku życia, dziecko ma
jedno biopole z matką. W przestrzeni tej jest to, co jest świadome i to,
co jest nieświadome, a wszystko ma na siebie i nas wpływ. Dlatego
świadomie nie zawsze wiemy, jakie programy w nas działają.
Dlatego,
gdy chcemy stworzyć dobry związek, należy poznać samego siebie — jaki
dla nas będzie dobry związek? Czego oczekujemy od partnera? Czy on/ona
jest w stanie mi to dać? Co będzie dobrym związkiem dla tej drugiej
osoby? Czego ona oczekuje? Czy jesteśmy w stanie to jej/jemu dać? Itp.
Jakie pułapki czyhają na mężczyzn?
wiadome
jest, że biologicznie kobieta jest stworzona do urodzenia dziecka, a
obie płcie są stworzone do przedłużenia gatunku. Z tego też względu
mężczyzna i kobieta są sobie potrzebni. Kobieta chce dziecka a mężczyzna
seksu. Jest też tak, że coraz mniej kobiet ma presję na dziecko, a
bardziej ma presję na rozwój zawodowy. To nie jest też wina kobiet, że
tak chcą, ponieważ obecnie rzadko, który mężczyzna może być jedynym
żywicielem rodziny. Dlatego kobiety również zaczynają
" polować
"
aby sprostać czasom i godne życie dzieciom zapewnić. Kiedyś też kobieta
mogła czuć wstyd z powodu potrzeby seksualnej, a dziś się tego nie
wstydzi, rozwija swoją seksualność przy pomocy mężczyzny. W tym zakresie
ma również wymagania od partnera. Mężczyźnie może być trudno pod tym
względem, bo jeśli jest uczuciowy i szanuje kobiety, to gdzie ma się
uczyć? Jednak, gdy kobieta kocha, akceptuje danego mężczyznę, to
akceptuje też jego
"nieumiejętności
"
Dobrze, gdy mężczyzna potrafi się też przyznać do swoich słabości.
Dlatego współcześni mężczyźni bardziej boją się kobiet, robią się
bardziej nieśmiali i poszukują szkoleń z podrywu. Jednak problem nie
jest w poderwaniu kobiety czy mężczyzny a w utrzymaniu związku, w
rozwoju
siebie - osobistej
zdolności kochania czy w tym, aby przełamać własną wygodę i własne ego.
Kiedy się zaangażujemy emocjonalnie, zostajemy w jakiś sposób
"złamani
" czyli zmienieni. W praktyce zarówno kobieta,
jaki mężczyzna mają takie same potrzeby, tylko inaczej je realizują. Każdy z nas
jest całością a mit o połówkach jest tylko mitem. To jest dobra wiadomość, ponieważ, gdy ktoś nas nie chce, to i tak możemy jeszcze z kimś być szczęśliwi.
Jakie
niebezpieczeństwo niesie za sobą to, że kobieta pragnie dziecka a
mężczyzna seksu? Otóż mężczyzna musi rozpoznać czy ta kobieta wybrała
go, ponieważ jest nim jako osobą emocjonalnie zainteresowana, czy ta
kobieta wybrała go, bo ma poczucie, że tyka jej zegar biologiczny, a ona
widzi w nim reproduktora i maszynkę do zabezpieczenia bytu rodzinie?
Czyli, czy chce związać się z nim, aby zaspokoić swoje biologiczne
potrzeby, czy chce być z nim, bo kocha go i on daje jej poczucie
samorealizacji też w miłości
damsko — męskiej. Rozpoznanie tego jest trudne, ponieważ czasami sama kobieta tego nie rozpoznaje.
Co zatem mężczyzna lub kobieta ma rozpoznać?
Czy ją/jego akceptuje? Nawyki, poglądy, zainteresowania, gust, ciało itp.
Czy tylko słyszy, w jakiego faceta/ kobietę ma się zmienić? Zarówno pod względem ubioru, jak i innych cech.
Czy on/ona dużo krytykuje ?
Czy tylko on/ona ma się dopasować, czy on/ona wykazuje też chęć dopasowania się do partnera?
i najważniejsze:
Czy przypisuje mu wartość emocjonalną, czy naprawdę jest on/ona ważny jako człowiek?
Czy wyobraża sobie życie bez niej/ bez niego? Chociaż tu można dyskutować czy to może jakaś toksyczna zależność, czy
"złapanie
"
się na swoje nieprzerobione problemy, czy zależności, np. w domu
rodzinnym nikt nie brał pod uwagę moich uczuć czy potrzeb, to wybieram
partnera, który tez tak wobec mnie postępuje. Choć miłość może też jest
zależnością, ale zapewne nietoksyczną.
Czy ważne jest dla niej/
niego są tylko potrzeby własne, które dzięki partnerowi zaspokaja?
Miłość jednostronna jest dość powszechnym zjawiskiem. W przyrodzie też
istnieje pasożytnictwo.
Zabarwienie emocjonalne naszego życia,
czyli nadawanie emocjonalnego znaczenia zjawiskom, ludziom, osobom,
przedmiotom jest charakterystyczne tylko dla ludzi. Jest motorem naszych
działań, a także impulsem do zmian oraz niestety też przedmiotem
manipulacji i biznesu.
Uwaga! Jest pewien niuans w rozróżnieniu
prawdziwie uczuciowej relacji damsko-męskiej. Emocjonalne znaczenie ma
dla nas partner/partnerka bez względu na to, czy jest bogaty, czy
biedny, czy zdrowy, czy chory. To ten konkretny człowiek przedstawia dla
nas emocjonalną wartość, ponieważ nasze uczucia są skierowane na niego.
Dlatego, osoby uczuciowe mają zawsze gorzej. Łatwo mogą być
wykorzystane. Gdy lubimy i wolimy od czegoś tam przebywać w jego/jej
towarzystwie, to świadczy o tym, że ma on/ona dla nas dużą wartość
emocjonalną. Przedstawia dla nas emocjonalną wartość, imponuje nam, a
może nawet wzbudza podziw z jakiegoś powodu. Jeżeli dany człowiek nam
się podoba, to akceptujemy jego poglądy, gust, muzykę i nawet chcemy się
do niego upodobnić, a w momencie zakochania dopasowywanie jeszcze się
nasila. Z tego względu, gdy mężczyzna kupuje kobiecie jakiś prezent, a
jej się nie spodoba, to może znaczyć, że nie kocha go naprawdę, nie
podziwia jego czy jego gustu albo gestu. Jest tego też druga strona
medalu — czy mężczyzna ten, zadał sobie trochę trudu, aby rozpoznać jej
świat i jej emocje i poznać tę kobietę na tyle, aby wiedzieć, co jej się
może spodobać? To chyba sedno udanego związku — trochę wejść w swoje
światy, ale nie od razu, ponieważ coś należy zostawiać na miłe
niespodzianki.
Dlatego fundamentem dobrego związku, a zarazem
rodzącego się uczucia jest chęć wejścia w świat uczuć, emocji, poglądów,
gustów, zainteresowań tej/tego danego człowieka. Czy /ty jako
mężczyzna, czy ty jako kobieta jesteś podmiotem, czy tylko przedmiotem
zaspokojenia potrzeb własnych
. Krótko mówiąc — czy wzbudzasz zainteresowanie, bo możesz stać się
"użytecznym narzędziem
" dla kogoś, kto chce zaspokoić potrzeby własne, albo nie przeszkadzasz i partner robi przy tobie, co chce, czy wzbudzasz zainteresowanie, bo ten człowiek chce obdarzyć cię uczuciem, do których jest zdolny i chce sprawić, abyś był/była
szczęsliwy/a.
Komentarz
Nazumi 13 i jego ciekawy blog tutaj
"Miłość nie polega przecież na tym, że kochamy samych siebie i własne potrzeby, a innych w tym celu używamy
:-),
Ale wejście w świat drugiej osoby jest zawsze czymś trudnym i
ryzykownym, a bliskość innego człowieka jest dla nas samych także
wyzwaniem. Zapominamy o tym często, licząc na to, że jesteśmy w sobie
zakochani. Tymczasem prawie wszystko, co ważne dla miłości i udanego
związku, staje się wtedy, kiedy ten czar przemija... Straszne jest to
prymitywne poradnictwo i, prawdę mówiąc, psychologowie powinni się
zbuntować i pogonić tych swoich kolegów (lub koleżanki), które talie
bzdury wypisują, często po prostu dla kasy. I wartości propagują
fałszywe i obraz psychiki kobiety straszliwie spłaszczają i
uprzedmiotowiają".