Ukończyłam szkolenie z Racjonalnej Terapii Zachowania pt. " Od chaosu do samoorganizacji", które prowadzili Aleksandra Wirga i Mariusz Wirga, a także spotkałam się z Panem Mariuszem ponownie na sesji terapeutyczno-szkoleniowej z programu Simontona
w Juracie. Wspaniali ludzie, wspaniali nauczyciele. Są Polakami, którzy
pracują w Kalifornii. Cenne jest to, że działają również w Polsce,
ucząc innych. To tytułem podziękowań :) Zakupiłam też cenną książkę tłumaczoną właśnie przez Pana Mariusza Wirgę Racjonalna Terapia Zachowań.
Cenna
książka, a w niej fachowo m.in. opisany jest proces myślenia przed
zmianą siebie. Można doświadczyć czegoś takiego, jak lęk przed " sztucznością "
niektórzy nazywają to oporem przed zmianą. Wyraz <sztuczność; bardzo
mi się podoba, bo często słyszę, gdy w trakcie terapii ..."ale ja tak
nie myślę”, „ to co, mam udawać?” „ Przecież nie będę sobą „
A
przecież w terapii bierzemy udział dlatego, że chcemy się zmienić.
Terapia psychologiczna to nie zmiana twarzy czy korekta nosa, tylko
zmiana wewnętrznych przekonań, których często nie widać.....a one
wpływają na nasze zachowanie i na nasze samopoczucie, sukcesy, porażki
itp. To właśnie, te stare przekonania doprowadziły nas do tego, że teraz
coś uwiera ....zatem czy warto je zmieniać, aby żyć inaczej? Czuć się
lepiej? Tym bardziej że ten dyskomfort związany ze zmianą przekonań
utrzymuje się tylko jakiś czas.....póki tych nowych nie zaakceptujemy
jako swoje. To tak samo, jak wkładamy nowe buty i na początku trochę
dziwnie...a potem się przyzwyczajamy. Zresztą, całą masę przekonań tych
bardziej świadomych czy mniej nabyliśmy w drodze socjalizacji, a w
związku z tym, czy one są nasze? Czy może naszych rodziców? A może
jakiegoś kolegi ? Albo nauczyciela ? Czyjąś " prawdę " przyjęliśmy jako swoją....
Jakby
nie było, to i tak od nas, a nie od terapeuty zależy czy dokonamy w
sobie zmiany ....terapeuta podsuwa smakołyki w formie np. pytań, a my i
tak musimy to pogryźć, połknąć i przetrawić... Dlatego nikt za nas
zmiany nie dokona....
W związku z tym, że zmiana myśli czy
przekonań na początku jest nieprzyjemna, czujemy się sztucznie, to albo
możemy zaniechać zmiany i zrezygnować z terapii, albo pomimo to,
zmieniać się dalej.
Cyt. „ W takiej sytuacji mamy następujący wybór:
a) zmienić myślenie o emocjach, które uważaliśmy za nieodłączny składnik naszego „JA”
b) nadal akceptować (radośnie, stoicko lub z jękiem) niezdrową myśl, że ich nieszczęśliwe odczucia są esencją ich prawdziwego ja.
c) zastosować leki lub doprowadzić do uszkodzenia mózgu, by uczynić się mniej świadomym tego, jak bardzo są nieszczęśliwi. ".
Sięganie po pigułkę " szczęścia"
jest niestety bardzo powszechne, zwłaszcza gdy mamy złudzenie, że
tabletka załatwi za nas wiele spraw, a tymczasem możemy się stać przy
okazji " narkomanami" a wiele osób leczy się potem z powodu uzależnienia od benzodiazepin.
Reasumując :) nie wiadomo, co jest esencją naszego JA
....dlatego w tym układzie warto pozbyć się przekonań, które nam nie
służą albo są destrukcyjne dla nas i kreować się na coraz
doskonalszego...niektórzy mówią, że esencją naszego prawdziwego ja jest
MIŁOŚĆ oczywiście szeroko rozumiana.
A przy okazji :)
Często osoby mówią do mnie tak ..przydałoby się rzucić palenie. Przydałoby się trochę zarobić, przydałoby się schudnąć .....
No przydałoby się :))) też tak uważam, że przydałoby się :D i co w związku z tym? Sami poczujecie, jaka jest ogromna różnica dla motywowania się, gdy powiecie sobie < przydałoby się> .....w przeciwieństwie do < mam zamiar schudnąć, mam zamiar... zamierzam, albo wręcz chcę ...zrobię to ...robię to...>
słowo
przydałoby się, niesie za sobą ładunek tego, że ktoś mógłby to zrobić
za nas, albo żeby samo przyszło... czy samo się zrobiło....niektórzy
wierzą, że to tylko los musi coś zmienić....
Podobnie jest też,
iż często osoby mówią lub piszą do mnie tak.....chciałabym się
zmienić.... chciałbym coś zmienić .......chciałbym ? Czy naprawdę chcę ?
Chciałbym
... to czas przyszły. To jak stwierdzenie chciałbym np. gwiazdkę z
nieba...chciałbym, żeby najlepiej sama spadła... chciałbym, zawiera w
sobie element braku mocy, że ja chciałbym, ale kompletnie nie wierzę, że
jest to możliwe ....iż mogę to zrobić....
Skoro w mowie
wewnętrznej używamy czasu przyszłego <chciałbym >, to najczęściej
kończy się tylko na tym, że co dzień chciałbym......... i nie
przechodzi, to w chcę tu i teraz...tylko pozostaje w gestii marzeń,
czyli przyszłości....a przecież moment mocy, moment naszego działania,
robienia czy czynienia jest teraz.....a nie w przyszłości...i nie w
przeszłości...
Pamiątkowe zdjęcie z Panem Mariuszem Wirgą jest niezmordowany, cierpliwy, szalenie ciepły i miły, zwłaszcza że do zdjęć były całe tłumy:)