poniedziałek, 31 marca 2014

Jak to jest z oczekiwaniami.

Oczekiwania są częścią naszego życia, a właściwie częścią nas samych.  Oczekiwanie, to pragnienie, żądanie czegoś dla siebie. Oczekujemy, żeby  nasze   pragnienie zostało spełnione. Dobrze, jak nie przywiązujemy się do wyniku bo wtedy mamy mniej rozczarowań.  Jeżeli oczekiwanie  nie zostaje spełnione  powstaje wewnętrzny  zawód, rozczarowanie, smutek, zły nastrój, pretensja do świata i ludzi.  Często  też nie uświadamiamy sobie oczekiwań. Gdy się głebiej zastanowimy, to często  cierpimy nie  z powodu   samego  ŻYCIA, ale  z powodu niespełnionych    OCZEKIWAŃ.  Podobno Budha nie miał oczekiwań. Jednak my,  zwykli, a zarazem wyjątkowi ludzie,  nie jesteśmy w stanie się  ich pozbyć. Choćby najmniejsze, ale  będą. Jednak każde rozczarowanie uświadamia nam nieralność naszych złudzeń czy wizji.  Oczekiwania kształtują się powoli. Początkowo jako dzieci czy nastolatkowie spełniamy oczekiwania rodziców i innych dorosłych osób, ktorzy mają wpływ na nasze wychowanie, a więc także nauczycieli. My od rodziców oczekujemy, ze dadzą jeść, kupią zabawkę...itp. Otoczenie oczekuje od nas, że  będziemy jacyś.....my od otoczenia oczekujemy, że będzie nam sprzyjać i  zadowalać.

Skoro cierpimy przez  to, ze mamy oczekiwania, to może lepiej ich nie mieć ?

Tak po prostu,  płynąć z prądem życia  niczego  nie oczekując, akceptowwać wszystko co się dzieje,  uśmiechać się do siebie, ludzi i  życia. Okazuje się, że taka droga wcale nie pozbawia cierpień. Z biegiem czasu  takie płynięcie z prądem, to po  prostu automatyczne życie, za którym stoją nieświadome programy wcześniej wdrukowane  przez otoczenie, a my nie jesteśmy w stanie pozbyć  się tego, ze jeżeli do kogoś się "uśmiecham", to oczekuję wzajemności.  Takie życie też sprawia, że wkracza nuda i jesteśmy  niezadowoleni z siebie i z życia. Życie nas nauczyło, że na wzajemność  możemy  oczekiwać lub nie. To znaczy, oczekiwać  sobie możemy, tyle że nie zawsze ją dostaniemy.   Z tym zapewne warto  się  pogodzić,  zaakceptować bo domaganie się  i żądanie  od kogoś wzajemności, to już  narzucanie swojej woli, a to jest przemoc. 
Dlatego nie na darmo psycholodzy, mistycy, specjaliści od rozwoju osobistego czy  po prostu  ludzie, dążą do tego, aby być ekspertem  dla siebie samego. Samorealizacja jest naszą potrzebą. Któż może nas poznać lepiej niż my sami?  To nie mama, tata, mąż, żona czy  terapeuta  wie,  co mi potrzeba, co mnie uszczęśliwi i co da spełnienie,  ale JA -  to JA  musi wiedzieć czego chce, czego pragnie.

Zarazem warto też  wiedzieć, ze  to  do czego dąży może się nie spełnić.  Nie znaczy to wtedy, że JA  ma się  użalać nad sobą, gdy tego  nie dostanie. Dojrzały  emocjonalnie  człowiek nie tupie nóżkami, nie histeryzuje, że czegoś nie dostaje. Fajnie, gdyby nam  szczęście , sukcesy, spokojne życie, pieniądze spadały z nieba, jak manna :)))  Niestety tak nie jest.  OCZEKIWANIE LEKKIEGO, ŁATWEGO ŻYCIA NIE ZAWSZE SIĘ SPEŁNIA. Tak, jak nie możemy oczekiwać życia pozbawionego emocji czy kłopotów i nastrojów  z tym związanych.  Chyba tylko psychopaci nie odczuwają  emocji.

Oczekiwania   mamy wszędzie   np.  człowiek, ktory  jest w zwiazku z innym człowiekiem, ktory pije nadmiernie (  przyjęło się mówić alkoholik, alkoholiczka), zdradza  albo oszukuje czy bije lub  z  takim, który nie spełnia bardzo ważnych  oczekiwań  czy potrzeb ( np. nie chce dzieci, jest askekulany itp)

Trzeźwy  ciągle oczekuje, że czlowiek-alkoholik nie napije się tym razem. (  czy  oczekiwanie to nie  jest śmieszne, a zarazem tragicznie wpędzające  w dół  ?)

Zdradzony oczekuje, ze   następnym razem nie zostanie zdradzony albo wcześniej   zostanie  o tym poinformowany ( czy to oczekiwanie może być realne ? przecież z jakiegoś powodu doszło do zdrady, nie będzie  już zdradzał,  bo co ? my tego oczekujemy ? wcześniej  też tego oczekiwaliśmy) 

Oszukany oczekuje, że następnym razem, to mąż/żona powie prawdę i nic nie zrobi  za naszymi  plecami.
( jeżeli  ktoś kłamie, kombinuje za naszymi plecami, to nagle się zmieni  bo my tego oczekujemy ? )

Możemy się oburzać i wkurzac na innych - niestety - inni mają prawo być jacy chcą, czy też  jacy potrafią być. Tak samo, jak my mamy takie prawo. 

Często okazuje się, że  nasze oczekiwania  w stosunku  do  INNYCH LUDZI  nie spełniają się- a psychika  wypiera i  nie dopuszcza   do świadomosci  prawdziwych faktów.  Mechanizm wypierania  został  w  psychologii dość dobrze opisany.  Żyjemy złudzeniami. 
To oszukiwanie samego siebie sprawia, ze cierpimy przez własne oczekiwania - przez  to, ze  chcemy, aby ten ktoś był inny niż jest, no  bo my np. chcemy mieć zwiazek  czy  szczęśliwą  rodzinę, bogtyach rodziców czy  uzdolnione dzieko itp. Nie bierzemy pod  uwagę faktów, tylko własne oceny i wizje.
Gdy jesteśmy  w małżeństwie  niezadowoleni,  wtedy często zaczyna się proces  chęci zmiany tego drugiego,  a nie siebie. Czasami  przypomina to tłuczenie głową w  mur. Chcemy go naprawiać  na takiego, aby spełniał  nasze oczekiwania i nasze wizje.   Jest jeszcze druga opcja, że zaczynamy go usprawiedliwiać i zmniejszać własne   oczekiwania, budując nie to, czego chcieliśmy.    Jest też inna opcja, że niczego nie wypieramy. Bierzemy pod uwagę fakty i  stawiamy ultimatum, albo się rozstajemy lub podejmujemy  jeszcze inne działania.

Inne mniej poważne sprawy, ktore mogą dopiero doprowadzić do poważniejszych kryzysów:
Oczekujemy, jak inni powinni się zachować- np. pani ekspedientka powinna być dla mnie miła i się uśmiechać, mój chłopak powinien  przynosić mi kwiaty, dzwonić i pisać  smsy...itp.
To są wizje, w których mamy schematy ( też nieświadome),  jak inni powinni się  wobec nas zachowywać. Takie oczekiwania prędzej czy pózniej doprowadzają do kryzysu, wzajemnego niezrozumienia. Jedną z przyczyn jest to, że nie kreujemy siebie czy  nie kreujemy swoich sposobów działania  tylko narzucamy innym swoje WIZJE, jak  mają się zachować, chcemy "kontrolować " innych. To prędzej czy później prowadzi do zakłóceń  w relacji do samego siebie,  czy  tez  w komunikacji interpersonalnej - osobistej, zawodowej terapeutycznej itp.




wtorek, 18 marca 2014

Myślisz, że tylko sama tabletka cię uleczy? to jesteś głupkiem !

Tytuł celowo szokujący i prowokujący bo  czasami zimny kubeł na głowę  przydaje się, abyśmy naprawdę uświadomili sobie, KTO JEST ODPOWIEDZIALNY ZA  WŁASNE ZDROWIE.
Zachęcam do wysłuchania wykladu dr Włodzimierza Tarasiuka - TUTAJ   Tym bardziej w dobie kulejącego NFZ i przepracowanych lekarzy, warto się  z wykladem zapoznać. 

Problem tabletki dotyczy zarówno ciała, jak i psychiki.  Jeżeli nie będziemy sami wspomagać procesu leczenia, a  to w  formie zmiany trybu zycia, zachowania  czy myślenia  oraz  emocjonalnego reagowania, to żadna tabletka  nie będzie cudownym środkiem, która zrobi coś za nas bez   wysiłku  z naszej strony. Warto  sobie wziąć  to do serca i zaczać  zmiany w sobie,  zwłaszcza , że tabletka  wywołuje dużo skutków ubocznych, dodatkowo nas osłabiająć. Oczywiscie jeżeli ktoś bierze dużo tabletek, to nie może sobie bezkarnie ich  sam odstawiać bez konsultacji z lekarzem.