wtorek, 8 kwietnia 2014

Zabójca motywacji

Jak czesto mówimy do siebie słowa -  "nie chce mi się". Kazdy z nas  sam sobie odpowie, ale wiemy, że tysiące razy.  Na swietnym blogu (tu)zobaczyłam obrazek. To zainspirowało mnie do napisania paru słów. 
Mamy  myśl ( świadomą), a  potem polecenie  do  działania ( czynności) Czynność następuje po mysli np.  naleję  sobie wody bo chce  mi   się pić. Idź  do pracy bo chcesz zarobić na chleb. Czasami jednak jest mysl, a za tym nie idzie działanie - mysl staje się  wtedy  działaniem i męczymy się okrutnie. Np. mam do napisania opinię ( ta mysl krązy przez cały dzień po głowie, potem drugi dzień, potem trzeci) staje się kompulsją i "zanieczyszcza "  energetycznie umysł. Myślenie o tym, zeby coś zrobić  bardziej męczy niż samo zrobienie.  Okazuje  się, że jak  się  już zabraliśmy, to było 3 godzinki roboty, a myslenia o tym cały tydzień. Po zrobieniu czegoś odczuwamy ulgę, zadowolenie. Myśl o zrobieniu czegoś +  inne myśli o zrobieniu czegoś bez  robienia tego,  bardzo męczą. Na dodatek, gdy wrzucimy do umysłu tyle mysli  o tym ile mamy zrobić, to nic dziwnego że nie robimy i zabijamy sobie motywację  bo przecież energia idzie  na podtrzymanie mysli  wg.  schematu myśl- myśl - myśl - do tego złosć, ze tego nie robię, jak tez  poczucie winy i smutek, ze taki  jestem :) a to wszystko oslabia i  kólko się zamyka. 
Co zatem najlepiej robić ?  Nie zaśmiecac umysłu i nie straszyć go  tym  ile mamy do zrobienia- tylko pomyśleć wtedy kiedy chcemy sobie wydać polecenie. A tu klania się  to - czego naprawdę chcemy? a nie co nam się wydajemy, że chcemy ....albo co nam się wydaje, że powinniśmy. 
Bo, gdy naprawdę  robimy to co lubimy, to nie mamy żadnego problemu z motywacją.
 no i działać wg. schematu - mysl -wydać polecenie-  wykonac czynność - zadowolenie, satysfakcja i następne zadanie.
 W ten sposób skupiajac  się, że niby tylko jedno zadanie mamy do wykonania oszukujemy podświadomość, a właściwiemechanizm   walcz- uciekaj. Bo to on  włącza  nam uciekaj, gdy pomyslimy, ze mamy 100 spraw  do  wykonania.


środa, 2 kwietnia 2014

Gdy idziesz do psychologa....

Wizyta u  psychologa czy terapeuty niesie ze sobą napięcie, stres i różne  inne przemyślenia. Poprosić  o pomoc   czasami okazuje się  nie lada wyzwaniem.  Przez lata  pracy mam przyjemność spotykać wielu różnych i świetnych  ludzi. Motywacje wizyty u psychologa są różne. Osobiście cieszę się, że świadmość u nas jest juz taka, że wizyta czy terapia  nie jest wstydem, a coaching jest nawet  dobrze widziany. Oczekiwania   z jakimi się spotykam w stosunku do mnie  określiłabym jako realne i nierealne.  Ważne pytanie, jakie sobie warto zadać - PO  CO IDĘ DO PSYCHOLOGA?  jeżeli idę  udowodnić sobie  i jemu, jak bardzo jest do  d u p y, to lepiej  nie iść. Po co załamywać psychloga :))Jak sie uprzemy, to zawsze  możemy  sobie czy komuś  coś udowodnić. Odpowiedź  jest stosunkowo prosta - przez analogię  -  po co idę  do krawcowej?   uszyc  sobie coś. Do  psychologa idę, aby rozwiaząć  lub znaleźć sposób na to,  co mnie "gryzie" czyli nauczyć się obsługi własnego umysłu, własnych emocji czy   dobrać się  do swoich zasobów  lub  jezeli tego wymaga terapia nawet  przyjrzenia się swoim mechanizmom obronnym i skonfrontowanie się z bolesnymi uczuciami. Czasami zmiany w sobie " bolą", a  prawie zawsze  występuje  dysonans  poznawczy.  To chyba jest najgorszy moment  w terapii bo  wymaga przetrzymania, aby  było juz tylko lepiej. Niektórzy  w takim momecie przerywają terapię. Uprzedzam moich pacjentów, że taki moment  może nadejść i zwiastuje  on zmiany na lepsze.
Psycholog jest  " niby"  ekspertem i  ma wiedzę o funkcjonowaniu umysłu. Jednak  myślę, że   warto pamiętać, że  ostatecznie  jesteśmy ekspertem sami dla siebie  ponieważ nasze życie, to nasze wybory.  Niektórzy chcą widzieć w  psychologu autorytet. To przeważnie osoby  z programem ( mechanizmem) -autorytet zewnątrzny. Natomiast  niektórzy chcą widzieć  w terapeucie  partnera, przyjaciela, przewodnika- to przeważnie  osoby posiadajace program -  autorytet wewnętrzny.
 Gdy przychodzi do  mnie jakaś  osoba po pomoc, to ma wobec mnie jakieś oczekiwania. Warto ustalic to na samym początku. Wobec  siebie   mam również oczekiwanie, że pomogę, że dam  radę tak poprowadzić człowieka- pacjenta, aby ten sam stał się dla siebie pomagaczem i  ekspertem. Mogę sie  rozczarować, jeżeli mam  oczekiwanie, ze jestem w stanie pomóc każdemu i zawsze. Nie, nie  jest to  mozliwe, abym każdemu mogła  pomóc. Prawdopodobieństwo pomocy zwiększa się wprost proporcjonalnie do tego,  czy dany człowiek  chce naprawdę  zmian w  sobie. Gdy  ktoś chce  popełnić samobójstwo- to mam oczekiwanie, ze  jednak nie popełni,   bo ja jako  psycholog  tego nie  chcę!  Wcale to  TAKIE  proste  nie jest, gdy pacjent  nie  oczekuje tego samego. Gdy nie wierzy, że może w sobie czy w swoim zyciu coś  zmienić. Nadzieja w tym, ze skoro  przyszedł z własnej inicjatywy, to  chce żyć.


Zatem przychodząc na terapię - mamy oczekiwania.  Bardzo ważne jest poznać  oczekiwania ponieważ często  od tego zależy efektywność terapii.  Zwykle ciężko je sprecyzować.  Dlatego warto  przed wizytą u psychologa sobie nad tym pomyśleć.   Często zadaję pytanie - dlaczego akurat do mnie ? 

odpowiedzi słyszę różne:

1. Znajmona mi  poleciała.  Ona była zadowlona, to ja też chcę.
2.  Bo blisko mieszkam tej Poradni.
3. Szukałam w internecie psychologa dla siebie i Pani ma dużo dobrych opinii.
4. Akurat było miejsce wolne do Pani.
5. Rodzina mówi, ze mam coś zrobić  ze sobą  i powinnam pójść do psychologa, no to jestem. 
6. Psychiatra zalecił  mi  chodzenie do psychologa.


Z tych odpowiedzi mogę sobie wysuwać (  hipotezy)  wnioski, co  do efektywności w zakresie terapii, jak też  do nawiązania lepszej współpracy pomiędzy sobą,  a osobą, która do mnie przychodzi.   

ad. 1  ta   osoba jest zmotywowana do terapii i chce pracowac nad sobą. Pozadrościła znajomej- czy tylko zazdrość będzie dobrym motywatorem do zmian? Ucieszyła się, ze znajomej tak fajnie- ona też  tak chce. 
 To czasami jest mylne.  W trakcie terapii wychodzi , że ta osoba  OCZEKIWAŁA,  iż to przyjedzie lekko, łatwo i przyjemnie. Ona co prawda  była świadkiem, jak znajoma się zmieniała, jak nabierała radości, pewności.  Niestety,  nie widziała  wewnętrznej pracy tej znajomej i myślała, że u psychologa, to jak za dotknięciem  czarodziejskiej  różdżki.  Dlatego nie pomyślała, ze  wewnętrzna zmiana,   to nie tylko zasługa psychologa, ale głównie tej osoby, ktora podjęła  działania, aby  dokonać    w sobie   zmian.   Często przy takiej okazji  powtarzam, ze czasami  na talerzu podaję dobre kąski, ale  już nie ode mnie zależy  czy je ktoś pogryzie, przełknie, przetrawi i wydali.

ad.2  to może  pragmatyczna osoba,  ceni swoj  i moj czas, albo  ta osoba kieruje się  tylko jednym wskażnikiem , bedzie zatem  mi trudniej ukazać  więcej  perspektyw. Może być trudno- ta osoba idzie na łatwiznę i spodziewa się, ze będzie tylko  lekko i bez  specjalnego wysiłku. Może zła sytuacja finansowa nie pozwala szukac dalej lub gdzie indziej? 

ad. 3  Te odpowiedzi lubię i  zarazem  trochę  się  obawiam -  raz, ze  one łechcą  moje ego :)  a wiecie,  że czlowiek  jest trochę prózny i lubi  pochlebstwa,  a  przez  to  jest mniej  uważny :)   lubię  dlatego,  bo myślę, ze ta osoba naprawdę sobie chce pomóc  i  oczekuje profesjonalnego  podejscia. Najczęsciej wtedy oboje się uczymy i rozwijamy.  Jednocześnie obawiam się  takch  odpowiedzi  bo  czy oczekiwania  tej osoby   są takie, którym ja będę mogła  sprostać? czy  trafię w sedno? czy pomogę znaleźć klucz? 
Nasza psychika tak działa, ze jak gdzieś idziemy i  spodziewamy się wiele, to mozemy  się  szybciej  rozczarować i przeciwnie - gdy  nie spodziewamy się wiele, to  jesteśmy miło zakoczeni.

ad 4 hmm najczęsciej taki pacjent jest na dwoch wizytach albo jednej i zmienia psychologów. Może  jeszcze  nie dojrzał do zmiany?  czuje  ze coś  mu nie tak, ale sam nie wie czy chce. Najczęściej  wtedy też ustalam  tak naprawdę cel wizyty  bo  sprawa też  może być bardzo poważna, pacjent jest  u kresu i obojętnie kto, byleby uzyskać szybko jakąś pomoc albo błaha  bo chce zdobyć zaświadczenie od psychologa  po coś tam. 

ad. 5   czesto jest tak, ze  cała rodzina   powinna się  zgłosić do psychologa i bez terapii rodzinnej, to nic się nie osiagnie.

ad.6   psychiatra jest  autorytetem, to lekarz, skoro  zalecił chodzenie, to chodzę. Tu trzeba bardzo uważać  bo chodzenie do psychologa w ramach recepty od lekarza, to jak łykanie kolejnych tabletek- zrozpaczony pacjent mówi-  "chodzę , chodzę i nic się  nie  poprawia".  Najczęściej  te osoby są bierne i czekają,  że samo się coś  zrobi. Biorą lekarstwa , chodzą do psycholga  i nic...coraz gorzej.  To jest  smutne -  ale sama tabletka  i samo chodzenie nic nie daje  bez  wewnętrznej "pracy" nad sobą.


Z tych odpowiedzi  powstaje   punkt wyjścia  do rozpoczęcia terapii, albo  nawet  jej zaniechania.   Najczęściej   w trakcie rozmowy sprawdzam swoje wnioski ( hipotezy),  czy pierwsze wrażenia są  prawdziwe, czy mi się tylko tak wydawało. Chyba nie ma nic gorszego, gdyby psycholog przywiązał się do  swoich oczekiwań,  ocen i chciał  potwierdzać  tylko  swoje hipotezy. 

Zatem bardzo ważne są oczekiwania -  czego chcę dla siebie?  czego pragnę ?  to podstawowe życiowe  pytanie  - jeżeli wiem czego chcę, to wiem gdzie idę - psycholog, psychoterapeuta  czy coach może mi pomóc w tym czy wskaząć  jak to zrobić....a jednocześnie  nie wyprowadzi   " w pole ".  Jako psycholog nic za Ciebie    nie zrobię. W  życiu  bywają sytuacje, ze ktoś może za nas coś  może  zrobić np. umyć naczynia, posprzątać w domu itp. ale już  nikt  się  za nas nie naje, nie napije, jak też nie zmieni przekonań, sposobu myślenia czy blokujących schematów czy innych mitów i sterootypów w naszym myśleniu, których czasami jesteśmy nawet nieświadomi. Tak, jak bardzo jesteśmy bezradni wobec kompleksów czy konfliktów  wewnętrznych.  

Gdy juz  wiem czego chcę  i robię to,  to może  psycholog  nie jest mi potrzeby?  może  być i tak :)

Gdy nie wiem czego chcę, to czas  najwyższy się  dowiedzieć, a terapia lub coaching   może  w tym  pomóc.

Gdy odczuwam brak motywacji do  życia i mam same problemy, to zapewne  na terapię najwyższy czas.

Czuję, ze  nie dam sobie rady z  kryzysem, jaki dopadł  mnie w aktualnej  sytuacji, to nie ma na co czekać. Świadomość, ze potrzebuję pomocy okazuje się, ze to juz krok do  sukcesu malego czy dużego.


Gdy masz przekonanie, < to i tak nic  da>  < i tak się  nie zmienię>  < i tak się  nie poprawi> <i tak nic  z tego>   i mimo  to,  idziesz  do psychologa, to gdy  wspólnie z psychologiem nie zmieni  się   tego programu zalegającego żalu i bezradności objawiającego się  takim  właśnie  myśleniem,  to faktycznie nic  nie da.  Zgodnie ze swoimi przekonaniami mamy  rację. Mało tego....my jako ludzie dążymy do tego, aby udowadnić sobie  swoje racje.